Kryzys gospodarczy powoduje, że Portugalczycy coraz chętniej wracają do rybołówstwa. Napotykają jednak na problem - tam też brakuje miejsc pracy, ze względu na wcześniejsze regulacje UE. Przedstawiciele tej gałęzi przemysłu domagają się teraz większej ochrony europejskiego rynku w branży rybołóstwa.
Kiedy Portugalia wchodziła do Unii Europejskiej, w portach tętniło serce jej gospodarki. Po wprowadzeniu limitów na połowy przez UE wielu rybaków zrezygnowało ze swojej pracy. Płacono im za to duże pieniądze - nawet 250 tys. euro. Po latach sami portugalscy rybacy przyznają się jednak do błędu.
Po wielu latach, w czasach kryzysu ta decyzja się mści. Rybacy starają się wracać do portów, bo tutaj można znaleźć dobrą pracę. Ale okazuje się, że porty nie są w stanie pomieścić wszystkich chętnych do pracy. Do tego zawodu próbują wrócić także ci, którzy dotąd pracowali w innych branżach np. nauczyciele.
Trudna konkurencja
Portugalscy rybacy podkreślają, że europejski przemysł ryby powinien być w chroniony przed szerokim napływem produktów z Afryki czy Azji.
- Konsumenci chcą niższych cen. Marokańczycy sprzedają swoje produkty w Europie nie płacąc podatków. My je płacimy - np. w USA. Dlatego bardzo trudno jest nam z nimi konkurować. Towary importowane z Afryki czy z Azji powinny być opodatkowane albo oclone - podkreśla Paulo Dias, właściciel zakładu przetwórstwa ryb La Gondola.
Autor: mn/klim/ / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat