Przeciętne wynagrodzenie brutto w czerwcu wyniosło 2.869,69 zł - podał GUS. To oznacza, że w porównaniu do czerwca 2006 wzrosło ono o 9,3 procent. Było też o 3,3 procent wyższe niż w maju 2007.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne wynagrodzenie bez wypłat z zysku wyniosło w czerwcu 2.843,40 zł i wzrosło rok do roku o 8,7 proc., a wobec maja wzrosło o 2,5 procent.
GUS podał także, że w przedsiębiorstwach, w czerwcu było zatrudnionych 5.144,1 tysiąca osób, czyli o 4,6 proc. więcej rok temu i o 0,6 proc. więcej niż przed miesiącem.
Analitycy spodziewali się jeszcze szybszego wzrostu płac, oczekując, że czerwcowe wynagrodzenia w firmach rosły szybciej niż w maju. Według ich prognoz miało to być 9,4% (liczone rok do roku). Według ekspertów wzrost pensji jest wynikiem utrzymywania się korzystnych tendencji na rynku pracy oraz wypłaty wyższych niż zwykle premii przez coraz lepiej prosperujące firmy. W czerwcu zatrudnienie wzrosło o 4,4%, czyli tyle samo co w maju.
Zdaniem analityków na majowy wzrost w dużym stopniu wpłynął tegoroczny harmonogram wypłat z zysku firm, zwłaszcza w górnictwie i kopalnictwie. W tych branżach, ze względu na dobre wyniki finansowe, wypłaty są znaczące. Eksperci wskazywali też, że kontynuowana seria podwyżek płac, zwłaszcza w budownictwie, handlu, naprawach i przetwórstwie przemysłowym.
Zdaniem analityków systematycznie rosnące płace - obok danych o inflacji - będą bardzo istotnym informacja dla Rady Polityki Pieniężnej przy podejmowaniu decyzji o wysokości stóp procentowych NBP.
Eksperci zwracali jednak uwagę, że statystyka mogła zostać zakłócona faktem, ze część czerwcowych wypłat została przesunięta na lipiec. Opóźnienie wypłat było bowiem sposobem na ucieczkę spod obłożenia ich wyższymi składkami rentowymi. Od 1 lipca obowiązuje bowiem uchwalona przez Sejm niższa wysokość tych składek.
Natomiast minister gospodarki Piotr Woźniak ocenił, że nawet dynamika wzrostu wynagrodzeń na poziomie 8 proc. rok do roku nie powinna nieść za sobą zwiększonej presji inflacyjnej. - To nie jest jeszcze alarmowy dzwonek, jeśli chodzi o presję inflacyjną. Mamy odczuwalny efekt odłożonego wzrostu wynagrodzeń. Przez lata ceny materiałów budowlanych i robocizny były umiarkowane. Teraz odczuwamy efekt skumulowany, ale nie ma jeszcze powodów do niepokoju - mówił minister dziennikarzom.
Źródło: TVN24, PAP, Wprost
Źródło zdjęcia głównego: TVN24