Kto będzie chciał wstrzymać zapłatę domiaru podatkowego, będzie musiał ujawnić stan posiadania. Taki jest sens poprawek wprowadzonych przez Ministerstwo Finansów do projektu nowelizacji ordynacji podatkowej - zapowiada "Puls Biznesu".
Rząd Platformy Obywatelskiej obiecywał zerwanie z praktyką natychmiastowego sięgania po pieniądze przedsiębiorstw i obywateli, którym fiskus naliczył domiar podatkowy. Zaległości podatkowe miały być spłacane dopiero po uprawomocnieniu się decyzji urzędów skarbowych, a więc po wyczerpaniu całej drogi odwoławczej. Przewidywał to projekt zmiany ordynacji podatkowej z tzw. pakietu Szejnfelda. Radośnie przyjęli go przedsiębiorcy. Jednak Ministerstwo Finansów wprowadziło do projektu obostrzenia, które mogą zniweczyć sens zmiany przepisów.
Fiskus kontra podatnik
Najbardziej niepokojąca z pułapek zastawionych przez fiskusa to deklaracje majątkowe, których urząd skarbowy może zażądać od firmy czy obywatela starającego się o wstrzymanie zapłaty podatku. Nie dasz się prześwietlić? Więc płać, a dopiero potem odwołuj się od decyzji o domiarze.
Wraca kontrola majątków
Przedsiębiorcy przecierają oczy ze zdumienia. Prawnicy biją na alarm. — W toku postępowania podatkowego, gdy urzędnik skarbowy uzna, że podatnik może nie wykonać zobowiązania, będzie mógł zażądać od niego wyjawienia majątku, czyli sporządzenia deklaracji majątkowej dotyczącej nieruchomości oraz ruchomości o wartości ponad 10,6 tys. zł — mówi prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów. Jeżeli podatnik odmówi, decyzja skarbówki będzie wykonywana od razu.
Prawdziwość deklaracji będzie sprawdzana pod rygorem odpowiedzialności karnej. Podatnik sam będzie musiał oszacować wartość majątku. - To iście szatański pomysł. Tylnymi drzwiami poszerza się fiskusowi możliwości kontroli majątków — mówi były wiceminister finansów. Jego zdaniem, urzędnicy skwapliwie będą z tej możliwości korzystać, co przekreśli ideę wprowadzenia „domniemania niewinności” podatników.
Źródło: "Puls Biznesu"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24