Rząd nie zdecydował się na dokończenie prywatyzacji koncernów naftowych z obawy przed przejęciem tych aktywów przez firmy rosyjskie - przyznaje w rozmowie z portalem wnp.pl Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu państwa.
Nie będzie zmian w akcjonariacie polskich gigantów naftowych: płockiego PKN Orlen i gdańskiej Grupy Lotos. W tej pierwszej Skarb Państwa ma pośrednio lub bezpośrednio 30 proc. udziałów, a w drugiej 60 proc.
Jedyna "kosmetyczna" zmiana, która zajdzie, to przeniesienie akcji, będących w posiadaniu Nafty Polskiej, bezpośrednio do Skarbu Państwa. Nafta Polska, należąca w 100 proc. do państwa zostanie zlikwidowana najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.
Podstawową przyczyną, dla której Skarb Państwa nie zdecydował się na dokończenie prywatyzacji firm naftowych, jest zagrożenie przejęciem tych firm przez koncerny z siedzibą w Federacji Rosyjskiej.
"Mamy zasadniczo różne cele geopolityczne i gospodarcze. Nie należy udawać, że nie ma żadnej różnicy zdań czy antagonizmów pomiędzy naszymi krajami, jest to naturalny stan rzeczy. Dlatego nie chcemy narażać tych przedsiębiorstw na takie ryzyko. Podstawowe cele natury strategicznej każą nam wstrzymać się z tą sprzedażą" - mówi Szałamacha.
Dodaje, że w oparciu o kapitały pozyskane za pośrednictwem Giełdy Papierów Wartościowych oraz dzięki przejrzystemu statusowi spółek publicznych, notowanych na giełdzie, te firmy również pozostając częściowo w rękach Skarbu Państwa mogą być zarządzane sprawnie i kompetentnie, w sposób nie odbiegający od tego, co oferuje sektor prywatny.
Biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia przy ewentualnej prywatyzacji w grę wchodziłyby najprawdopodobniej podmioty zagraniczne. Nawet jeśli państwo wybrałoby firmę z kraju, z którym wiążą nas przyjazne stosunki traktatowe, to nie zapewnia to gwarancji bezpieczeństwa. Po jakimś okresie taki potencjalny nabywca, prowadząc rozgrywkę co do swoich celów globalnych, mógłby wymienić część swoich polskich aktywów z firmami rosyjskimi, na aktywa zlokalizowane gdziekolwiek indziej, choćby w basenie Morza Kaspijskiego czy na Kamczatce.
Źródło: Wirtualny Nowy Przemysł