Dyrektywa dotycząca handlu emisjami dwutlenku węgla nie uwzględnia specyfiki i problemów rozwojowych nowych członków UE i hamuje ich rozwój - uważą wiceminister rozwoju regionalnego Janusz Mikuła.
- To jest skandal, że po tylu latach od wstąpienia 10 nowych państw ta dyrektywa wciąż funkcjonuje i jest ewidentnym motorem ograniczenia rozwoju nowych państw - powiedział Mikuła podczas debaty pt. "Rozdział uprawnień do emisji - impuls czy hamulec rozwoju gospodarczego", organizowanej przez jedną z firm konsultingowych związanych z sektorem energetycznym.
Unijna dyrektywa z 2003 roku obliguje przedsiębiorców do ograniczania emisji CO2, wyznaczając im limity na kolejne lata. W Polsce dotyczy ona firm z sektorów energetyki, hutnictwa żelaza i stali, przemysłu mineralnego oraz produkcji pulpy papierowej i papieru.
Wiceminister Mikuła przypomniał, że od początku lat 90. roku Polska ograniczyła emisję CO2 o 32 proc. Jak podkreślił, dla Komisji Europejskiej to za jednak mało i nadal obcina ona przyznane Polsce limity CO2. - Kraje "starej Unii" nie są w stanie wywiązać się z zobowiązań zawartych w Protokole z Kioto i muszą to zrobić kosztem nowych państw członkowskich - powiedział.
Według wiceministra, odpowiedzialność za negatywne skutki rozwoju gospodarek "starej Unii" przerzucana jest na nowych członków UE, które w ten sposób nie mogą się w pełni rozwijać swojego przemysłu. W marcu KE przyznała Polsce o 27 proc. mniejszy roczny limit emisji CO2 na lata 2008–2012, niż zaplanowany w Krajowym Planie Rozdziału Uprawnień do Emisji CO2. Natomiast zgodnie z Protokołem z Kioto Polska powinna była ograniczyć emisję CO2 tylko o 6 proc. w stosunku do roku 1998.
Mikuła zwrócił uwagę, że od 1 stycznia 2008 na polską gospodarkę zostaną też nałożone nowe ograniczenia, dotyczące emisji dwutlenku siarki, tlenku azotu oraz pyłów.
Jak uważa wiceminister, Unia Europejska postawiła Polsce dwa sprzeczne ze sobą cele - ciągłe inwestowanie w przemysł i rekompensowanie negatywnych skutków rozwoju krajów Starej Unii. - Żeby zrealizowć projekty inwestycyjne, na które Unia daje pieniądze, potrzebne są materiały, a ich produkcji - przy wyznaczonych limitach emisji gazów cieplarnianych do atmosfery - po prostu nie będzie" - mówił rozżalony Mikuła.
Źródło: PAP/Radio Szczecin