- Po miesiącu funkcjonowania tzw. ustawy żłobkowej, która miała m.in. wyciągnąć opiekunki do dziecka z szarej strefy, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zarejestrował tylko 3,4 tys. legalnych niań - wynika z sondy "Dziennika Gazety Prawnej" przeprowadzonej w ZUS. Oznacza to, że na czarno wciąż pracuje kilkaset tysięcy opiekunek.
1 października weszły w życie przepisy, na mocy których zatrudniona przez rodzica niania musi zostać zgłoszona do ZUS. Jeśli umowa między nią a rodzicami nie przekracza pensji minimalnej, czyli obecnie 1386 zł brutto, budżet państwa pokrywa składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, wypadkowe) i zdrowotne. Niania płaci wtedy tylko 250 zł podatku i zostaje jej ok 1140 zł "na rękę". Jeśli rodzic zdecyduje się płacić niani więcej, niż wynosi płaca minimalna, to w części powyżej tej kwoty składki są opłacane na spółkę przez płatnika (rodzica) i ubezpieczonego (nianię).
Wychodzenie z cienia tylko jedną nogą
I chociaż ZUS przed wejściem w życie ustawy prowadził szeroką kampanię informacyjną, przekonując, że procedury i zarejestrowanie niani są bardzo proste, a one same dzięki umowie zyskają prawa pracownicze, to pierwszego miesiąca obowiązywania nowych przepisów nie można nazwać sukcesem.
Z sądy przeprowadzonej przez "DGP" wynika, że z 3,4 tys. zarejestrowanych niań, większość to babcie, które opiekują się własnymi wnukami. Poza tym, nikt nie weryfikuje prawdziwości umów i pracownicy ZUS często wątpią, czy rodzice płacą babciom za tę opiekę, a umowy nie przekraczają wysokości pensji minimalnej. – W większości przypadków podstawa wymiaru składek za zgłaszane nianie nie przekraczała tego pułapu – przyznaje Małgorzata Korba, rzeczniczka ZUS w Lublinie. Może to oznaczać, że rodzice nawet legalnym nianiom wciąż płacą głównie "pod stołem".
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu