Ministerstwo Skarbu opublikowało listę dłużników, zalegających ze zobowiązaniami z tytułu prywatyzacji. Resort liczy, że spośród prawie 700 milionów długów uda mu się odzyskać przynajmniej 200.
Opublikowane zestawienie obejmuje stu największych dłużników. Sucha lista obejmuje bardzo zróżnicowane przypadki. Otwiera ją z ponad 90-milionowym długiem nabywca zakładów Feniks – niegdyś potentata w produkcji pończoch i skarpetek, dziś ruiny straszącej w Łodzi.
Na ponad 50 milionów (2. miejsce na liście) wyliczono zadłużenie nabywcy firmy Eko-Mysiadło. W tej transakcji media doszukiwały się nieprawidłowości już wcześniej – tereny dawnego gospodarstwa ogrodniczego na obrzeżach Warszawy okazały się atrakcyjne z punktu widzenia zupełnie innej działalności.
Na 9. miejscu ministerialnej listy z 16 milionami zobowiązań figuruje fabryka "Metron” z Torunia. Producenta wodomierzy przejęła spółka pracownicza, którą zmiana przepisów i konieczność zapłacenia "wstecz” poważnych kwot wpędziła w kłopoty. W lutym "Rzeczpospolita” donosiła, że to samo ministerstwo skarbu nie pozwoliło jej na zawarcie układu z wierzycielami i wejście upatrzonego inwestora. Zdaniem gazety urzędnicy mają własnego kandydata do przejęcia firmy.
Na liście są też znane przypadki dotyczące fabryki żelatyny w Brodnicy (zobowiązania 8,8 mln zł), czy fabryki Bison-Bial w Białymstoku (8,6 mln zł), gdzie prywatyzacje doprowadziły na ławę oskarżonych ludzi zaangażowanych w te transakcje.
Jest też przypadek zakładów odzieżowych Odra w Szczecinie (6,7 mln zł). To tam w 2002 doszło do poturbowania prezesa firmy przez grupę stoczniowców, którzy przybyli na pomoc zatrudnionym w firmie szwaczkom. Ówczesny właściciel przez wiele miesięcy zalegał im z płacami, mimo że firma miała liczne zamówienia i produkcja szła pełną parą. Dziś pod marką Odra działa spółka pracownicza, zarządzana przez same szwaczki – i nieźle prosperuje.
Ministerstwo Skarbu podkreśla, że poprzednie kierownictwa resortu nie wykazywały odpowiedniej inicjatywy, aby odzyskać pieniądze należne od nabywców sprywatyzowanych zakładów. Jak twierdzi, kiedy zaczęto działać bardziej zdecydowanie, dłużnicy w wielu wypadkach sami zaczęli interesować się zwrotem pieniędzy.
Źródło: tvn24