- Traktaty nie przewidują konsekwencji za nieprzyjmowanie uchodźców - mówił w TVN24 BiS minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dlatego w sytuacji, gdy na Polskę zostaną nałożone jakiekolwiek sankcje ze strony unijnych instytucji, rząd zamierza się od nich odwołać.
W programie "Otwarcie Dnia" Kowalczyk odnosił się do ultimatum, jakie Unia Europejska postawiła Polsce. Komisja Europejska informowała, że jeśli kraj nie wywiąże się ze zobowiązań dotyczących przyjmowania migrantów, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje.
Zdaniem Kowalczyka, nie ma dla nich podstawy prawnej. Dlatego "nie wiadomo, jakie te konsekwencje miałyby być".
- Będziemy się odwoływać, bo tego nie przewidują traktaty - deklarował Kowalczyk pytany, jak zareaguje polski rząd w sytuacji, kiedy Komisja Europejska jednak zdecyduje o sankcjach wobec Polski.
Chodzi o bezpieczeństwo
- Pamiętajmy, że Polska pomaga tam, gdzie powinna pomagać - tłumaczył Kowalczyk. W ocenie szefa komitetu, do Polski wcale nie trafiają uchodźcy, a ewentualnie migranci ekonomiczni. - Rząd polski stara się bardzo mocno pomagać, ale w Syrii, Libanie, również w Turcji.
Zdaniem Kowalczyka, "uchodźcy czują się tam najlepiej i wcale nie trzeba ich na siłę sprowadzać", jak - w jego ocenie - robią to inne państwa członkowskie UE. Zdaniem gościa TVN24 BiS, sytuacja we Francji czy Belgii świadczy o tym, że migranci mogą stanowić zagrożenie dla wewnętrznego ładu w państwie, a "rząd polski odpowiada za bezpieczeństwo kraju".
W programie Kowalczyk był też pytany o słuszność przyjęcia przez Polskę wspólnej waluty. W jego ocenie, wejście do strefy euro wywoła niepożądane skutki finansowe, a "nie chcemy być jak Grecja czy Włochy" - oceniał.
Autor: ps//bgr / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiS