Warunki, w których zmuszeni są pracować imigranci zarobkowi, dadzą się w niektórych przypadkach przyrównać do "współczesnej formy pracy niewolniczej", to niedopuszczalne - powiedział we wtorek w Londynie znany brytyjski działacz związkowy Jack Dromey.
Dromey, który jest zastępcą sekretarza generalnego jednego z największych brytyjskich związków zawodowych T&G (Transport & General), powiedział po południu na posiedzeniu komisji Izby Lordów, iż nie da się usprawiedliwić sytuacji, w której imigranci za tę samą pracę opłacani są gorzej niż ich brytyjscy koledzy.
Dromey zwrócił też uwagę na opłakane warunki, w których mieszkają imigranci i podkreślił, iż "ich równe traktowanie jest sprawą o zasadniczym znaczeniu". Jako przykład podał ciężarną imigrantkę pracującą przy zbiorach na farmie, której gdy opadła z sił powiedziano, iż będzie musiała zapłacić za karetkę pogotowia z własnej kieszeni. Skrytykował też niższe stawki płacy, które otrzymują tzw. pracownicy agencyjni w porównaniu z ich kolegami zatrudnionymi bezpośrednio przez pracodawcę, a także wygórowane potrącenia od ustawowej płacy minimum.
- Niektórzy pracodawcy z W. Brytanii, werbując pracowników w krajach ich pochodzenia, do tego stopnia stosują obietnice bez pokrycia, że zderzenie oczekiwań imigrantów z rzeczywistością odkrywaną po przybyciu na miejsce, według norm międzynarodowego prawa kwalifikowałoby się jako handel żywym towarem - podkreślił.
Brytyjski związkowiec skrytykował też debatę publiczną na temat migracji, w której imigrantów przeciwstawia się bezrobotnym, bez brania pod uwagę realiów społeczno-ekonomicznych, wskazujących na to, że brytyjska gospodarka rośnie, a społeczeństwo starzeje się.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24