Sejm uchwalił w czwartek przepisy wprowadzające ozusowanie od stycznia 2016 r. umów zleceń. Początek końca śmieciówek zapowiedział jeszcze w grudniu 2013 r. były premier Donald Tusk. Nowe rozwiązania podobają się związkowcom; pracodawcy są podzieleni.
O "powolnym eliminowaniu śmieciówek, żeby to zbyt mocno nie uderzyło w rynek pracy" mówił po raz pierwszy w połowie grudnia 2013 r. ówczesny premier Donald Tusk. - Dylemat jest prosty, chociaż okrutny - czy mamy podjąć wspólną decyzję o rozpoczęciu procesu oskładkowania i opodatkowania tych źródeł dochodu, które dziś nie są oskładkowane, żeby zbudować system, możliwie szczelny, bezpieczny dla przyszłych emerytów i sprawiedliwy, ale ze świadomością, że oznacza to opodatkowanie tych, którzy dzisiaj płacą niższe podatki - mówił wtedy premier. - Likwidacja śmieciówek to jest zwiększenie opodatkowania lub oskładkowania wobec tych, którzy dziś tego nie płacą. Koniec kropka - uzasadniał.
Początek końca?
Na początku stycznia br. Tusk ogłosił, że rok 2014 musi być "początkiem końca śmieciówek". - Rozpoczniemy prace nad zakończeniem niechlubnej ery śmieciówek; (...) śmieciówki to praca odarta z godności i poczucia bezpieczeństwa na przyszłość. Zaproponujemy rozwiązania, które będą pierwszymi krokami, które będą początkiem tego marszu - mówił Tusk, przedstawiając plany rządu na ten rok. - Likwidację "śmieciówek" rozpoczniemy od oskładkowania umów-zleceń - zapowiadał. Dodał, że rząd będzie szukał rozwiązań prawnych, proceduralnych i kontrolnych, które spowodują, że "z zamówień publicznych korzystać będą firmy, które zatrudniają ludzi na godnych umowach". Zgodnie z tymi zapowiedziami taki wymóg znalazł się w noweli Prawa zamówień publicznych, która weszła w życie w ostatnich dniach.
Zmiany na lepsze?
Uchwaloną w czwartek nowelizację pozytywnie oceniali związkowcy, choć nie do końca spełnia ona ich postulaty. - Projekt rządu to krok w dobrym kierunku i w części realizuje nasze postulaty - oceniał w rozmowie z PAP przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda. - Niestety, oskładkowanie umów cywilno-prawnych i wynagrodzeń z rad nadzorczych planowane jest tylko do poziomu minimalnego wynagrodzenia, a my domagamy się (oskładkowania) od całego dochodu, tak jak to ma miejsce przy pracy na etat. U pani premier leży nasz projekt ustawy w tym zakresie, dlatego dalej będziemy domagali się jego wprowadzenia - zaznaczył.
To błąd?
Jeśli chodzi o przedsiębiorców, to ci z Konfederacji Lewiatan cieszą się z wydłużenia vacatio legis ustawy. Początkowo bowiem przepisy miały wejść w życie już po 3 miesiącach od ich ogłoszenia. - Ustanowienie tak krótkiego okresu przejściowego bez odpowiednich rozwiązań systemowych może przynieść dalece niekorzystne skutki, w tym wzrost bezrobocia i poszerzenie szarej strefy na rynku pracy. To z kolei oznaczałoby ogromne zagrożenie dla pracowników, z uwagi na to, że wiele firm byłoby zmuszonych do istotnej redukcji zatrudnienia - wskazywał ekspert Lewiatana Marek Kowalski. Z kolei ekspert BCC Wojciech Nagel uważa, że pomysł oskładkowania umów zleceń, jak i dochodów z tytułu zasiadania w radach nadzorczych jest błędny. Powoływał się na kwietniowy sondaż przeprowadzonego wśród członków BCC, z którego wynikało, iż oskładkowanie umów zleceń będzie oznaczało poszerzenie szarej strefy, obniżenie wynagrodzenia o wymiar składek emerytalnych, a także naturalne wygaszanie umów cywilno-prawnych.
Wszelkie umowy za rok
Sejm uchwalił regulacje w sprawie ozusowania umów zleceń w czwartek. Zgodnie z nimi od 1 stycznia 2015 r. ozusowane zostaną dochody członków rad nadzorczych. Z kolei od 1 stycznia 2016 r. powstanie obowiązek odprowadzania składek do ZUS od wszelkich umów zleceń do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę. Zmiany w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych uniemożliwiają też zawieranie podwójnych umów w taki sposób, aby unikać ozusowania. Dotychczas unikanie płacenia składek było możliwe przy zawarciu dwóch umów - jednej na niską kwotę, od której odprowadzana była niska składka i drugiej, z wyższą kwotą, która nie była oskładkowana.
Za późno?
Podczas prac parlamentarnych większość posłów pozytywnie oceniała proponowane zmiany. Wątpliwości budził jednak termin wejścia w życie nowych przepisów. Zdaniem posłów SLD oraz PiS powinny one zacząć obowiązywać jak najszybciej, a nie dopiero od stycznia 2016 r. Tadeusz Tomaszewski z Sojuszu złożył w tej sprawie wniosek mniejszości, jednak podczas głosowania w czwartek nie uzyskał on odpowiednio dużego poparcia posłów. Jak mówił minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, termin wejścia w życie przepisów musi być realny. - Były dyskusje na Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, które doprowadziły do tego, że część przepisów wejdzie w życie już od 1 stycznia 2015 r. Większość parlamentarzystów podczas prac w Komisji zdecydowała o przesunięciu części uregulowań od 1 stycznia 2016 r. - powiedział przed czwartkowym głosowaniem w Sejmie. Według autorów nowych regulacji skutkiem finansowym ustawy mają być dodatkowe wpływy do ZUS w wysokości 650 mln zł, z czego 350 mln zł to dochód z pieniędzy członków rad nadzorczych.
Autor: MSZ / Źródło: PAP