15 milionów Polaków każdego miesiąca wpłaca do Otwartych Funduszy Emerytalnych 7 proc. swojej pensji. Otwarte Fundusze Emerytalne mają te pieniądze pomnażać na starość. Rząd jednak chce zamiast części żywych pieniędzy dać funduszom obligacje emerytalne. Co to za obligacje i co ich wykorzystanie w systemie OFE oznacza dla przyszłych polskich emerytów?
- Taka obligacja byłaby zapisem wirtualnym i niczym by się nie różniła od zapisu, który jest waloryzowany w ZUS - uważa Grzegorz Chłopek, wiceprezes zarządu ING PTE.
Rafał Trzop, zarządzający portfelem dłużnym PTE Allianz mówi natomiast TVN CNBC: - Najprawdopodobniej wysokość przyszłych emerytur byłaby niższa niż w systemie, który mamy obecnie.
Pierwsza propozycja rządu
Otwarte Fundusze Emerytalne dostają dziś 7,3 proc. pensji każdego Polaka, czyli 23 miliardy złotych rocznie. Te pieniądze towarzystwa inwestują, ale jak pokazuje praktyka, za ponad 60 proc. tej kwoty kupują głównie obligacje skarbowe.
Rząd w jednym ze swoich wariantów zaproponował, żeby zatrzymać ten przepływ gotówki. OFE zamiast 60 proc. gotówki, czyli około 14 mld. złotych dostałyby specjalne obligacje. Ich oprocentowanie kształtowałby PKB.
W tym roku oprocentowanie z uwzględnieniem inflacji, kształtowałoby się więc na poziomie 6 proc. Na wolnym rynku oprocentowanie obligacji wynosi dziś około 6,5 proc. Różnica w stopie zwrotu byłaby więc niewielka.
Bez handlu nie zarobimy
Problem polega jednak także na tym, że takimi specjalnymi obligacjami emerytalnymi nie będzie można prawdopodobnie handlować. Zalegać one będą w portfelach OFE, a to znaczy, że nie trafią tam obligacje samorządów i firm, które mogłyby dać większy zarobek. A jak zwraca uwagę Rafał Trzop, takie obligacje dają możliwość dodatkowego zarobku. - Często rentowność przewyższa o 1,2,3 i więcej punktów procentowych rentowność obligacji skarbowych. Czyli oznacza to, że takie obligacje dają zarobić członkowi funduszu kilka dodatkowych punktów procentowych w ciągu roku - mówi Trzop.
Profesor Witold Orłowski z rady Gospodarczej przy premierze twierdzi jednak, że z perspektywy kilkudziesięciu lat obligacje rynkowe i tak nie pozwolą zarobić więcej niż te nowoprojektowane obligacje emerytalne. - Po 50 latach relacja wypłat emerytur do PKB prawdopodobnie dużo się nie zmieni w stosunku do tego co mamy dzisiaj. Może trochę wzrosnąć. A to może oznaczać, że nasze składki będą rosły w tempie niewiele różniącym się od PKB - tłumaczy.
Jak wyliczyły Analizy Online, z perspektywy ostatnich 10 lat wynika, że nominalny PKB wzrósł o 95 proc. Natomiast Indeks Wszystkich Obligacji Skarbowych w tym samym czasie dał zarobić 136,5 proc. Te dane są jednak zaburzone, bo 9 lat temu oprocentowanie obligacji było na poziomie 20 proc. ze względu na bardzo wysokie stopy procentowe.
- To by oznaczało, że zmuszenie zarządzających z funduszy emerytalnych do inwestycji w obligacje oparte o wzrost PKB mogłoby przynosić gorsze efekty - mówi TVN CNBC Tomasz Publicewicz, Analizy Online.
Tylko przejściowo?
Drugi rządowy wariant jest ostrzejszy - polega na tym, że cała dotychczasowa gotówka przekazywana OFE zostaje zamieniona na obligacje emerytalne.
Wówczas Otwarte Fundusze staną się tak naprawdę drugim ZUS-em, a zatem byłoby to sprzeczne z założeniami obecnego systemu emerytalnego. Dlatego niektórzy podkreślają, że obligacja emerytalna powinna być tylko rozwiązaniem przejściowym.
- To nie jest miejsce na te obligacje emerytalne i ja to traktuję jako mechanizm przejściowy, z którego trzeba by się za jakiś czas wycofywać. Nie ma tu dla mnie wątpliwości, że tu powinny być mechanizmy związane z gospodarką - ocenia twórca reformy emerytalnej, prof. Marek Góra.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC/ fot. sxc.hu