Bruksela przygotowuje nowe regulacje dla rynku telekomunikacyjnego. W ten sposób Urząd Komunikacji Elektronicznej może dostać nową broń w sporze z TP SA o tańszy internet.
Komisja Europejska do pracy nad nowymi regulacjami dla rynku telekomunikacyjnego przystąpi w październiku. Unijna komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego Viviane Reding uważa, że nowe przepisy powinny zacząć obowiązywać po 2010 roku. Według "Rzeczpospolitej", Bruksela rozważa obowiązkowy podział dominujących operatorów na tych rynkach, gdzie konkurencja nie rośnie dość szybko. Mowa m.in. o Polsce, ale także Francji, Irlandii, Grecji czy Rumunii.
Instrument, który umożliwiałby krajowemu urzędowi żądanie takiego podziału, ma być dodany do katalogu tzw. środków zaradczych. - To na pewno nie będzie podział własnościowy. Może nawet na początek nie trzeba będzie tworzyć odrębnych spółek - mówi Ilsa Godlovitsch z Europejskiego Stowarzyszenia Konkurencyjnej Telekomunikacji (ECTA). Wystarczyłoby takie rozdzielenie sieci od usług, które umożliwiłoby konkurencji dostęp do łączy na takich samych zasadach, jakie ma TP SA.
Pomysł nie jest całkiem nowy, bo taką operację przeprowadzono już w Wielkiej Brytanii. Na początku ubiegłego roku narodowy operator BT wydzielił strukturę organizacyjną pod nazwą Openreach, która zarządza liniami abonenckimi w dyspozycji BT.
Openreach udostępnia je macierzystej firmie na tej samej zasadzie i po takich samych stawkach, jak każdemu innemu operatorowi. Chociaż nie jest oddzielną firmą, ma własny zarząd i ciało, które kontroluje jego pracę. - Chodziło o to, że po 20 latach sporów o udostępnianie konkurentom infrastruktury proces ten stał się nareszcie przejrzysty. Usługi, jakie świadczy Openreach, nie są może na idealnym poziomie, ale w ciągu roku działania ciało nadzorujące otrzymało tylko jedną poważniejszą skargę. Eksperyment wydaje się udany - komentował rok działania Openreach Mike Cansfield, analityk brytyjskiej firmy doradczej Ovum.
ECTA gromadzi nowych operatorów z krajów unijnych i jest zdecydowanie za wymuszeniem podziału w spółkach dominujących, takich jak TP SA czy France Telecom we Francji. - Nie ma szczególnego powodu, dla którego Polska ma tak słabe wyniki w dostępie do szybkiego Internetu. Widocznie dotychczasowe instrumenty nie działają - twierdzi Godlovitsch. Dlatego, według niej, w krajach takich jak Polska potrzebne są radykalne środki, żeby zwiększyć konkurencję i zmusić operatora dominującego do udostępnienia swojej sieci konkurentom na zasadach niedyskryminujących.
Komisja Europejska nie przesądziła jeszcze, jak wyglądałby ewentualny obowiązkowy podział. Wiadomo jednak, że to nie Bruksela decydowałaby o tym, czy daną sankcję zastosować. W przypadku Polski byłby to Urząd Telekomunikacji Elektronicznej. Jednak nowe prawo jest niezbędne, aby UKE mógł dyscyplinować TP SA. Ostatnio urząd pod wodzą Anny Streżyńskiej próbował nawet nakładać kary na TP SA za zbyt wysoką cenę Internetu dla klientów indywidualnych. Ale Bruksela zaskarżyła tę decyzję, bo jest ona niezgodna z unijnym prawem. Dodanie dodatkowych sankcji na poziomie unijnym ułatwiłoby więc UKE budowę konkurencyjnego rynku telekomunikacyjnego.
Przeciwko wzmacnianiu urzędów nadzorczych wypowiada się europejskie stowarzyszenie operatorów dominujących. - Dotychczasowa akcja urzędów regulacyjnych przynosi efekty, bo konkurencja się zwiększa - twierdzi Thierry Dieu z ETNO. Według niego, wystarczy nałożenie na operatora dominującego obowiązku udostępnienia swojej sieci konkurentom. Konieczność podziału oznacza, zdaniem ETNO, zwiększanie kosztów. - Trzeba tworzyć nowe stanowiska, nowe procedury. W efekcie sieć będzie droższa dla konkurentów - uważa Dieu. Zdaniem tej organizacji wyzwaniem dziś jest rozwój nowych technologii. I administracyjny podział operatorów może zmniejszyć zainteresowanie inwestorów.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24