Polskie bezrobocie zaczyna się szkole. I to nie z powodu poziomu kształcenia. Nasz system oświaty jest kompletnie niedopasowany do potrzeb rynku pracy - alarmują eksperci. Problem jest poważny i narasta.
- Jeśli przy 13-14-procentowym bezrobociu mamy niedobory na rynku pracy to znaczy, że coś nie funkcjonuje prawidłowo. System edukacji nie generuje specjalistów w tych dziedzinach, w których jest zapotrzebowanie na rynku - uważa dyrektor ośrodka badawczego demosEuropa, Paweł Świeboda. - Potrzebny jest wielki wysiłek po stronie polityki edukacyjnej w Polsce po to, by była postrzegana jako siła napędowa gospodarki. Rząd wspólnie z biznesem powinien dokonywać wyborów dotyczących kierunków kształcenia, aby absolwenci szkół lub uczelni byli przygotowani do podjęcia pracy - dodaje ekspert.
Według niego, można odnieść wrażenie, iż polski system edukacji funkcjonuje "na autopilocie" - inwestuje się w kierunek studiów cieszący się zainteresowaniem kandydatów bez względu na to, czy rynek pracy uzasadnia takie podejście czy nie.
Zdaniem Świebody, "gdybyśmy dziś mieli ponownie negocjować traktat akcesyjny, to może nie stawialibyśmy tak silnego akcentu na dostęp do rynków pracy, ponieważ okazało się, że w bardzo wielu sektorach cierpimy na to, iż nasi obywatele masowo wyjechali za granicę".
Świeboda sądzi, iż Polska będzie musiała się wkrótce zmierzyć się z problemem zabezpieczenia emerytalnego, ponieważ z powodu emigracji, spadku przyrostu naturalnego i starzenia się społeczeństwa, w 2030 r. już tylko dwie osoby będą pracowały na jedną korzystającą ze świadczeń emerytalnych; obecnie na jednego emeryta pracują cztery osoby.
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24