Seria tragicznych wypadków z udziałem polskich autokarów zwróciła uwagę na pracę przewoźników. Dlatego pojawiają się kolejne propozycje, jak przeciwdziałać katastrofom.
Główny inspektor transportu drogowego chce namówić Ministerstwo Transportu do wprowadzeniu zmian w przepisach. Kierowca, przekraczając dozwolony czas jazdy, ma dostawać także punkty karne. Dla zawodowego szofera taka kara będzie niezwykle odstraszająca. Po przekroczeniu 24 punktów straci bowiem prawo jazdy i będzie musiał ponownie zdać egzamin.
Dziś kierowca jadący bez odpowiednich przerw może zostać ukarany jedynie mandatem (maks. 500 zł), główny ciężar ponosi pracodawca – grozi mu 15 tys. zł kary. Kierowca na drodze musi pokazać kontrolującemu wykresy z bieżącego tygodnia pracy i 14 poprzednich dni. Czas pracy mogą kontrolować inspektorzy ITD i policjanci. – Chcemy, aby kierowcy sami powstrzymywali się od przekraczania czasu pracy, a pracodawcy nie zmuszali ich do tego – mówi rzecznik.
Przewoźnicy uważają taką regulację za niepotrzebną. – Wystarczy skuteczniej egzekwować już istniejące przepisy i rzeczywiście karać kierowców mandatami – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. – W praktyce jest tak, że kierowca dostaje niski mandat, a pracodawca wysoką karę. A przecież po wyjeździe na trasę przewoźnik nie ma wpływu na to, co robi kierowca.
Tyle, że przekraczanie czasu pracy przez prowadzących jest nagminne – W firmie, której autokar rozbił się pod Grenoble, nie było udokumentowane ok. 37 tys. przejechanych kilometrów. Nie było tzw. wykresówek (czyli wydruków z tachografów), które rejestrują czas pracy kierowców (przewoźnik musi je przechowywać przez rok). Niszcząc je, można ukryć, że pojazdy prowadzili przemęczeni kierowcy - mówi Alvin Piotr Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Źródło: Życie Warszawy, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24