Szykują się zmiany w systemie emerytalnym. Międzyresortowy zespół do spraw ubezpieczeń społecznych zadecydował dziś o wprowadzeniu emerytur małżeńskich.
Rząd planuje wprowadzenie emerytur małżeńskich za dwa lata. Zmiana polega na tym, że małżonkowie będą mogli zdecydować się na system świadczeń, w którym mąż będzie otrzymywać niższą emeryturę, ale za to żona dostanie więcej. Ponadto będzie dostawać 85 proc. emerytury męża po jego śmierci.
Według wicepremiera Gosiewskiego emerytury małżeńskie pomogą zarówno tym kobietom, które nie pracują, lecz zajmują się rodziną, jak i tym pracującym. W tym drugim przypadku, ze względu na krótszy okres "przeżycia" mężczyzn w okresie emerytalnym, przekazanie części ich świadczenia po śmierci na współmałżonka pozwoliłoby zachować temu ostatniemu wcześniejszy standard życia. Jak mówi wicepremier, w Polsce mężczyźni żyją na emeryturze średnio dziewięć lat, kobiet - 21. Ponadto kobiety zazwyczaj zarabiają mniej, a na emeryturę przechodzą wcześniej.
Zwolennicy emerytury małżeńskiej podkreślają, że dzięki niej będzie można zabezpieczyć przed brakiem środków do życia gorzej zarabiającego małżonka. Brak tego typu emerytury może też doprowadzić do fali fikcyjnych rozwodów. Małżonkowie, nie mogąc dzielić się kapitałem po przejściu na świadczenie, będą to robić, biorąc rozwód. Wtedy wyższy kapitał zgromadzony w ZUS i OFE, na przykład na koncie męża, trafi do jego małżonki.
Wśród negatywnych stron tego rozwiązania wymienia się przede wszystkim niższy poziom świadczenia w stosunku do emerytury indywidualnej i wysoki poziom skomplikowania.
Poza jakąś formą emerytur małżeńskich pieniądze z OFE będą też wypłacane w formie emerytury indywidualnej, a także indywidualnej z gwarantowanym okresem wypłat. Po 2009 roku oprócz świadczeń z ZUS Polacy będą dostawali też emerytury z kilkunastu otwartych funduszy emerytalnych w wysokości zależnej od zgromadzonego kapitału.
Źródło: tvn24