Inwestorzy w panice opuszczają rynki akcji, obawiając się gigantycznych strat największych światowych instytucji finansowych. We wtorek rano otwarcie na japońskiej giełdzie było na poziomie października 2005 r. Coraz częściej mówi się nie tylko o recesji za oceanem, ale także o załamaniu na Starym Kontynencie.
Giełdy wpadły w panikę. Wczoraj indeksy na największych rynkach w Europie pospadały o minimum 5 proc. Rekordzista (giełda we Frankfurcie) stracił ponad 7 proc. Takiego kryzysu nie było od czasu ataku terrorystycznego na World Trade Center 11 września 2001 r.
Co się stało? Europa uświadomiła sobie, że lada chwila może dopaść ją kryzys, który coraz szybciej rozwija się w Stanach Zjednoczonych. Wczoraj bez ogródek powiedział to inwestorom guru światowej finansjery George Soros. - Kryzys może pochłonąć gospodarkę na Starym Kontynencie - zapowiedział Soros austriackiemu dziennikowi „Der Standard”. Według niego, takiego zamieszania nie było od czasów II wojny światowej.
Problem w Niemczech... Oliwy do ognia dolały niemieckie banki: gigant WestLB zapowiedział straty sięgające 1 mld euro i zamierza zwolnić 2 tys. pracowników. Analitycy obcięli prognozy dla Commerzbanku, bo spodziewają się, że będzie miał potężne kłopoty. Wartość Deutsche Banku, którego akcje potaniały o 6,5 proc., spadła wczoraj aż o 1,3 mld euro. Inwestorzy sprzedawali udziały w tuzach światowej gospodarki - Siemens potaniał aż o 8,4 proc., Bayer - o 8,2 proc., a Daimler - 5,7 proc. Wczoraj z europejskich giełd wyparowało aż 350 mld dol. Indeks największych europejskich spółek Dow Jones Stoxx 600 spadł najmocniej od ataku 11 września 2001 r.
...i problem w Polsce W Warszawie nie było lepiej. Indeks dużych spółek WIG20 stracił aż 6,73 proc. Eksperci nie mają wątpliwości: wczorajszy dzień można określić mianem czarnego poniedziałku. Ta czarna seria trwa już zresztą od wielu dni. Od początku roku z naszego rynku wyparowało już ponad 100 mld zł. Tylko wczoraj giełdowi gracze stracili ponad 24 mld zł. - Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej - mówi Marek Rogalski, główny analityk DM First International Traders. -Rynki akcji czeka w najbliższym czasie prawdziwa apokalipsa - dodaje. Trzęsienie ziemi nie omija także rynku walutowego: wczoraj osłabiało się euro, tracił złoty. Za euro trzeba było zapłacić 3,65, za dolara 2,51, a za franka - ponad 2,28 zł.
Nic dobrego nas nie czeka? To dopiero przedsmak emocji, jakie czekają rynki Starego Kontynentu. - Europa przestała być oazą spokoju - twierdzi Marcin Kiepas, analityk Domu Maklerskiego X-Trade Brokers. Zwłaszcza że już mało kto wierzy, by Stany Zjednoczone szybko wyszły z kryzysu. Inwestorzy, obawiając się globalnego spowolnienia gospodarki, nie liczą także na powodzenie planu ratunkowego nakreślonego pod koniec zeszłego tygodnia przez prezydenta USA George’a W. Busha. - Plan ulg podatkowych na sumę około 145 mld dol. jest niewystarczający. I rzeczywiście, dlaczego miałby pomóc gospodarce o PKB sięgającym powyżej 14 bln dol., w której tylko straty banków na zaangażowaniu w segmencie kredytów przekroczą astronomiczną kwotę 500 mld dol. - twierdzi Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion - Doradcy Finansowi. Jego zdaniem, szczególne załamanie w sektorze bankowym może być punktem zapalnym, który doprowadzi do poważnej eksplozji także w Europie.
Źródło: Dziennik, Rzeczpospolita