Nieczynne bramki na A2 w okolicach Brwinowa pod Warszawą ciągle nie działają i co gorsza, nie zanosi się na to, aby z autostrady zniknęły. Metalowe słupy i betonowe przeszkody stoją tak już prawie sześć lat i powodują coraz większe korki. Ostatnio stały się nawet areną pseudo sportowych zawodów. Jak długo będą straszyć kierowców sprawdzał reporter programu "Raport" w TVN Turbo.
Autostrada A2 na odcinku Warszawa-Łódź. Dozwolona prędkość wynosi tutaj 140 km/h. Do czasu, kiedy na horyzoncie pojawią się znaki ograniczeń prędkości, a za nimi metalowe słupy i betonowe przeszkody. To rozsypujące się bramki, które stoją w okolicach Brwinowa i Grodziska Mazowieckiego. Przy natężonym ruchu powodują korki. Na razie nie zanosi się na to, by zniknęły.
Trzeba czekać
Jak podkreśla Jan Krynicki z GDDKiA, jest to uzależnione od polityki infrastrukturalnej. Rząd ma określić, jak będzie wyglądać pobór opłat. Wciąż nie wiadomo, czy ma być on elektroniczny, czy manualny. - Z tymi bramkami będziemy się męczyć co najmniej rok. Czekamy na rozstrzygnięcie przetargu na nowego operatora systemu poboru opłat. A ponieważ ministerstwo, ogłaszając przetarg, nie zdecydowało, czy bramki docelowo w Polsce zostaną, czy wejdzie w życie jakiś inny system poboru opłat od kierowców, to na razie bramki stoją i straszą - mówi Adrian Furgalski z Zespoły Doradców Gospodarczych TOR.
Brak opłat
Szacuje się, że z powodu braku opłat dla osobówek na państwowych autostradach, rocznie do budżetu nie wpływa od 300 do 800 milionów złotych. Te pieniądze w całości mogłyby pójść na rozbudowę sieci polskich dróg. W nieczynne bramki "celuje" za to coraz więcej kierowców, którzy robią tu sobie zawody, polegające na jak najszybszym przejechaniu przez zwężenie. Po śladach widać, że już sporo aut w bramki nie trafiło.
Całej konstrukcji nie można jednak ot tak zlikwidować, ponieważ pod jezdnią znajdują się korytarze łączące bramki. Trzeba byłoby je wypełnić i całkowicie przebudować ten odcinek autostrady.
Autor: tol/ms / Źródło: TVN Turbo
Źródło zdjęcia głównego: TVN Turbo