Dwa ogromne pożary trawią Kalifornię. Ewakuowanych zostało około 200 tysięcy osób, a bez prądu pozostaje blisko milion odbiorców. Walkę z żywiołem utrudniają susza i porywisty wiatr. Wielu mieszkańców straciło niemal wszystko.
Strażacy walczą z dwoma potężnymi pożarami w Kalifornii. Jak podaje CNN, jeden z pożarów - Kincade - zmusił 180 tysięcy mieszkańców hrabstwa Sonoma, w północnej części stanu, do opuszczenia swoich domów.
- Przewidujemy, że pożar ruszy w kierunku Healdsburga i Windsoru. Ewakuujcie się, póki jeszcze możecie - zaapelował do mieszkańców Mark Essick, szeryf hrabstwa. Z żywiołem walczy ponad trzy tysiące strażaków.
Ogień strawił tam obszar o powierzchni ponad 12 tysięcy hektarów. Amerykańska Służba Meteorologiczna wydała czerwone alarmy dla obszarów wokół pożaru. Warunki są tam bardzo trudne - niska wilgotność i wysuszona roślinność sprzyjają rozprzestrzenianiu się ognia.
Na północ od Zatoki San Francisco ogień zniszczył co najmniej 79 budynków. Bardzo silny wiatr może spowodować jeszcze większe rozprzestrzenienie się pożaru w północnych regionach Kalifornii.
Milion odbiorców bez prądu
Według agencji Reutera, pożar Tick, który wybuchł w południowej części Kalifornii, doprowadził do ewakuacji prawie 90 tysięcy mieszkańców hrabstwa Los Angeles. W kilka godzin spłonęło tam ponad tysiąc hektarów ziemi, łącznie ogień wypalił prawie dwa tysiące hektarów. Jak podała straż pożarna, w pobliżu miasta Santa Clarita zniszczone zostały co najmniej 22 budynki, a pożar zagraża kolejnym dziesiątkom tysięcy.
- O trzeciej nad ranem zapukali do drzwi szeryfowie, mówiąc, że musimy wyjść i to teraz - relacjonowała Lisa Gott, mieszkanka Santa Clarita.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom ogłosił stan wyjątkowy. Wiele rodzin obawia się o swoje bezpieczeństwo, a przerwy w dostawie prądu tylko je pogarszają.
- Kiedy wyłączy się zasilanie, tracimy zasięg w telefonach, nie możemy oglądać telewizji i nie wiemy, co się dzieje, gdzie należy się ewakuować - tłumaczył David Gott, mieszkaniec Santa Clarita.
Prądu nie ma już blisko milion odbiorców, a liczba ta może wzrosnąć dwukrotnie. Dostawca energii elektrycznej, firma Pacific Gas and Electric Company, poinformowała, że prądu zostanie pozbawionych 960 tysięcy odbiorców z 38 hrabstw.
Próbowała ocalić zwierzęta
Pożary zniszczyły kilkadziesiąt budynków, zginęły w nich też zwierzęta. Jedna z mieszkanek Kalifornii - Samantha próbowała je ratować za wszelką cenę.
- Kiedy wróciliśmy do domu, nie zabraliśmy nic. Najważniejsze było dla nas ocalenie zwierząt. Musieliśmy zrobić to szybko, ponieważ wiatr przybierał na sile - opowiadała Samantha. - Najpierw zajęłyśmy się psami. Wkładałyśmy je do samochodów. Kiedy wyszłam z domu płomienie sięgały tego wzgórza. Otworzyłam wszystkie bramy jakie tylko dałam radę. Wypuściłam ptaki z klatek. Potem złapałam ostatniego psa i wsiadłam do samochodu. Płomienie dotarły do naszego domu - dodała.
Autor: anw,ps / Źródło: CNN, Reuters