Białoruś eksportowała krewetki jeszcze w czasach Związku Radzieckiego – oświadczył Alaksandr Łukaszenka na spotkaniu z rosyjskimi dziennikarzami. W ten sposób prezydent Białorusi odniósł się do zarzutów, że jego kraj, po wprowadzeniu rosyjskich sankcji wobec państw Unii Europejskiej, nie mając dostępu do morza, dostarcza do Rosji owoce morza.
- Jeszcze za czasów Związku Radzieckiego dostarczaliśmy wam krewetki i śledzie - powiedział Alaksandr Łukaszenka. Mówił, że w specjalnej strefie ekonomicznej Brześć działa duża prywatna firma, która zajmuje się przetwarzaniem owoców morza. Jak stwierdził, surowce są kupowane m.in. od Rosji.
"Fenomen ‘białoruskich krewetek’ pojawił się ponad dwa lata temu, po wprowadzeniu przez Moskwę embarga na eksport żywności z państw zachodnich. Do Rosji zaczęły napływać nietypowe dla rynku białoruskiego towary. W Rosji wielokrotnie twierdzili, że Mińsk zajmuje się reeksportem zakazanej żywności z Unii Europejskiej" – podał portal rosyjskiego dziennika "Moskowskij Komsomolec".
We wrześniu tego roku pojawiły się doniesienia, że Białoruś dostarczyła do Rosji pięciokrotnie więcej jabłek niż zebrała.
"Żadnych naruszeń"
Portal gazety "RBK" przypomniał, że Łukaszenka wypowiadał się w sprawie krewetek już dwa lata temu. "Wyjaśniał, skąd białoruskie krewetki wzięły się w obwodzie kurskim. Mówił, że były eksportowane do Rosji w ciągu ostatnich 15 lat. Tłumaczył, że Białoruś wysyła do Rosji nie surowiec, a przetworzone produkty. Według Łukaszenki, nie można tego uznać za reeksport" - napisał rbc.ru.
Wcześniej premier Białorusi Andriej Kobiakow stwierdził, że w eksporcie owoców morza z Białorusi nie ma nic dziwnego, ponieważ lokalni producenci przetwarzają nabyte z innych państw surowce, a produkt końcowy staje się białoruskim. Szef rządu zaznaczył, że żadnych naruszeń w tym przypadku nie ma.
Autor: tas/gry / Źródło: mk.ru, rbc.ru
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock