Szefowie części amerykańskich firm skrytykowali w poniedziałek dekret prezydenta Donalda Trumpa uniemożliwiający wjazd do USA niektórych cudzoziemców. Nowe prawo ogranicza prowadzoną przez korporacje globalną politykę rekrutacji pracowników.
"Nie popieramy tych działań ani jakichkolwiek innych, które są sprzeczne z wartościami naszej firmy" - napisali szefowie koncernu Ford, prezes firmy Bill Ford Jr. oraz dyrektor generalny Mark Fields.
Dodali, że nie jest im znany choćby jeden przypadek pracownika dotkniętego nowymi przepisami.
Trump o Fordzie
Fields dwukrotnie spotkał się w ub. tygodniu z Trumpem, by rozmawiać o sprawach gospodarczych. W czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi w listopadzie ub. roku Trump ostro krytykował Forda za przeniesienie części produkcji do Meksyku. W ostatnich tygodniach prezydent chwalił jednak koncern za ogłoszenie nowych inwestycji w USA.
Ford ma siedzibę w Dearborn w stanie Michigan, gdzie żyje jedna z największych amerykańskich społeczności o korzeniach arabskich.
Agencja Reutera prosiła o ustosunkowanie się do decyzji Trumpa także przedstawicieli takich producentów aut, jak General Motors, Fiat Chrysler Group NV, Toyota Motor i Honda Motor, ale firmy te odmówiły komentarza. Dekret Trumpa skrytykował natomiast szef koncernu Tesla Motors Elon Musk.
Francuska agencja AFP zauważa, że poza branżą nowych technologii, szefowie wielkich amerykańskich firm starali się nie drażnić nowego prezydenta, który w kampanii obiecywał firmom w USA obniżenie podatków i zmniejszenie obciążeń regulacyjnych.
Protesty Doliny Krzemowej
Niemniej, według AFP, sprawa imigracji stała się okazją do pierwszego sporu między Trumpem a amerykańskimi firmami. Agencja podkreśla, że najgłośniej protestowali szefowie firm z innowacyjnej i zatrudniającej tysiące zagranicznych specjalistów Doliny Krzemowej: Apple, Microsoft, Google, Facebook, Airbnb czy Netflix.
- Apple nie istniałby bez imigracji - powiedział szef firmy Tim Cook.
Dziennik "Financial Times" przypomina, że ojciec Steve'a Jobsa, współzałożyciela Apple'a, był syryjskim imigrantem. Szef Netflixa Reed Hastings określił zakaz wprowadzony przez Trumpa jako "nieamerykański".
Szef Nike, Mark Parker, również oświadczył, że nie popiera prezydenckiego dekretu. Jego zdaniem uderza on w różnorodność, która jest wartością dla firmy Nike.
Także Lloyd Blankfein, szef banku Goldman Sachs, oświadczył, że jest przeciwny polityce imigracyjnej prowadzonej przez Trumpa.
- Gdyby dekret miał być stosowany w obecnej formie, przyznaję, że istnieje ryzyko zakłóceń dla firmy, a zwłaszcza dla niektórych naszych pracowników i ich rodzin - powiedział.
Banki Citigroup, Bank of America i Morgan Stanley odmówiły komentarza.
Reakcja Starbucksa i firmy Airbnb
Konkretne działania zapowiedziały dwie firmy: Starbucks obiecał zatrudnić 10 tys. uchodźców przez najbliższe pięć lat w kilkudziesięciu krajach. Pośrednicząca w rezerwacji noclegów firma Airbnb zaproponowała darmowe miejsca do spania dla osób, które ucierpią na skutek dekretu Trumpa: zarówno uchodźców, jak i podróżnych, którzy utknęli na lotniskach z powodu zakazu wjazdu do USA.
Dekret prezydenta Donalda Trumpa zawiesza do odwołania przyjmowanie uchodźców z Syrii, a uchodźców z innych krajów - na 120 dni. W tym czasie władze USA mają sprawdzić, z których krajów uchodźcy stanowią najmniejsze ryzyko. Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dotyczy to obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu.
Zobacz: "Deportować Trumpa". Chaos i protesty po wydaniu dekretu (Film z 30.01.2017)
Autor: azb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia.org/(CC BY-SA 3.0) | 4028mdk09