Kupno Grenlandii to jeden z ostatnich pomysłów amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa. Co Stany Zjednoczone mogą na tym zyskać? Czy transakcja ma szansę dojść do skutku? O ocenę poprosiliśmy ekspertów.
Prezydent USA Donald Trump potwierdził w niedzielę, że "pojawiła się koncepcja" zakupu Grenlandii i "jest ona strategicznie interesująca", choć dodał jednocześnie, że "nie jest to sprawa numer jeden dla rządu".
Wcześniej doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow w wywiadzie dla telewizji Fox News przyznał, iż Trump jest poważnie zainteresowany kupnem największej wyspy świata. Przypomniał też, że były prezydent USA Harry Truman również chciał ją kupić.
W przeddzień kampanii
W rozmowie z tvn24bis.pl szef warszawskiego biura Atlantic Council Michał Kobosko ocenił, że "na haśle zakupu zyskałby z pewnością sam Donald Trump, który jest u progu przyszłorocznej kampanii wyborczej".
Zdaniem eksperta Trump "uważa, że doskonale zna się na nieruchomościach i to jest jego sfera, dlatego z chęcią będzie chciał o Grenlandii porozmawiać handlowo w Kopenhadze".
Agencja Reutera pisze, że prezydent USA w przyszłym miesiącu zamierza złożyć wizytę w stolicy Danii i pomysł kupna z pewnością znajdzie się w agendzie rozmów z duńską szefową rządu Mette Frederiksen oraz z premierem Grenlandii Kimem Kielsenem.
- Zapyta pewnie o uczciwą cenę, za jaką Stany Zjednoczone mogłyby odkupić Grenlandię. Ale z tego co słyszymy jest to coś, czego rząd w Kopenhadze nie bierze pod uwagę. Uznaje, że Grenlandia jest terytorium autonomicznym, choć zależnym od Danii. A sami rdzenni mieszkańcy tej wielkiej wyspy woleliby rozmawiać o pełnej niepodległości, niż o staniu się kolonią amerykańską - wyjaśnił ekspert.
Kobosko podkreślił, że "taka transakcja wydaje się więc mało prawdopodobna i na pewno nie byłaby szybkim procesem".
- Trump przyzwyczaił nas już do tego, że dla rozgłosu zaczyna rozmowy na tematy, które wydają się być nieprawdopodobne i najczęściej się nie realizują. Lubi takie duże tematy, które mogą pokazać jego siłę i wpływy. Tym charakteryzuje się ten prezydent od początku kadencji - wytłumaczył.
Przejść do historii
Zdaniem Kobosko amerykański prezydent "chciałby przejść do historii jako autor wielkich przedsięwzięć, jak na przykład słynnego muru na granicy z Meksykiem".
- Powiększenie Stanów Zjednoczonych o jeden stan - Grenlandia podobnie jak Alaska (zakupiona od Rosji w 1867 roku) stałaby się nowym stanem - to coś, co niewątpliwie zapewniłoby mu miejsce w historii - zauważył Kobosko.
Ekspert zaznaczył też, że Grenlandia to "niezwykle ważne miejsce: ze względu na amerykańską bazę i na występujące tam surowce, których wydobycie na razie nie jest jednak opłacalne".
Na mocy traktatu z Danią z lat 50. USA utrzymują bazę wojskową na północy wyspy, w której skład wchodzi m.in. stacja radarowa - element systemu wczesnego ostrzegania przed pociskami balistycznymi.
- Z geopolitycznego punktu widzenia, w krótkim terminie USA niewiele zyskałyby na posiadaniu Grenlandii. W dłuższej perspektywie mógłby to być atut w konkurencji z Rosją o kontrolę nad terytoriami północnymi - wytłumaczył Kobosko.
Surowce Grenlandii
Informacje o pomyśle Trumpa dotyczącym zakupu Grenlandii po raz pierwszy pojawiły się kilka dni temu w "The Wall Street Journal".
Dziennik pisał, że amerykański prezydent podczas różnych spotkań z zainteresowaniem przysłuchiwał się dyskusjom o bogatych złożach surowców i znaczeniu geopolitycznym wyspy i poprosił doradcę w Białym Domu o przyjrzenie się tematowi.
O to, czy Grenlandia jest rzeczywiście tak bogata w surowce naturalne, jak się powszechnie uważa, zapytaliśmy profesora Krzysztofa Szamałka z Państwowego Instytutu Geologicznego.
- Z potwierdzonych przesłanek złożowych wynika, że są tam (lub mogą być) złoża pierwiastków ziem rzadkich oraz uran. W trzonie krystalicznym Grenlandii mogą się też znajdować pierwotne złoto i platyna. Wokół Grenlandii występują również utwory osadowe (...), które zawierają złoża węgla kamiennego. Mogą również występować złoża ropy i gazu ziemnego - wyjaśnił ekspert.
Dodał, że pomimo przesłanek geologicznych, należy jeszcze sprawdzić, czy rzeczywiście wszystkie te surowce się tam znajdują. - Można na zasadzie analogii odnosić się do złóż, które znajdują się w Kanadzie, bo jest to podobna struktura tektoniczna - stwierdził.
Do najważniejszych złóż Kanady należą: ropa naftowa (siódme miejsce na świecie) i gaz ziemny (piąte), rudy niklu (szóste), miedzi (dziesiąte), cynku i ołowiu, rudy molibdenu, kadmu, kobaltu, żelaza, uranu oraz metale szlachetne (zwłaszcza złoto).
Złoża nie najważniejsze
Profesor Szamałek zwrócił uwagę na to, że grenlandzkie złoża "nie są udokumentowane, więc jeszcze długo poczekamy, zanim będzie opłacalne ich wydobycie".
- Od odkrycia i udokumentowania do eksploatacji mija czasem nawet 20 lat. A jeszcze trzeba poczekać na odsłonięcie się lądu. Poza tym nie wiadomo, czy inne czynniki, jak ochrona środowiska i dziedzictwa, nie okażą się ważniejsze i nie wstrzymają eksploatacji tych złóż - wyjaśnił.
Ponadto zdaniem eksperta "złoża mineralne nie są najważniejsze w kontekście kupna Grenlandii, tylko jej strategiczne położenie".
- Odsłaniające się partie lądowe bardziej przydadzą się jako bazy wojskowe i porty. Cofający się lód umożliwia też żeglugę, a szlak północny pozbawiony lodowej czapy znacznie ułatwia komunikację handlową. W ostatnich dwóch latach Północnym Szlakiem Morskim (zachodnim) już pływały statki i tą drogą w niektórych okresach może się odbywać transport. 200 lat temu było to niemożliwe - powiedział Szamałek.
Inne wyspy
Na Grenlandii mieszka 56 tys. osób. Największa wyspa świata jest autonomiczną częścią Królestwa Danii. Ma ponad 2,1 mln km kw. powierzchni - to ponad 1/5 powierzchni Stanów Zjednoczonych.
Grenlandzki rząd autonomiczny decyduje w większości spraw wewnętrznych, ale decyzje związane z bezpieczeństwem i polityką zagraniczną zapadają w Kopenhadze.
W 1946 roku Harry Truman chciał kupić wyspę za 100 milionów dolarów, ale jego propozycja została odrzucona przed duńskie władze. Wcześniej w 1867 roku Departament Stanu USA próbował nabyć nie tylko Grenlandię, ale też Islandię. Do transakcji nie doszło, a zamiast tego wtedy USA kupiły od Rosji Alaskę za 7,2 miliona ówczesnych dolarów.
Warto przypomnieć, że w 1917 roku Dania sprzedała USA za 25 mln dolarów wyspy należące wówczas do Duńskich Indii Zachodnich. Po zmianie właściciela stały się terytorium zależnym i zmieniły nazwę na Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych.
Autor: Krzysztof Krzykowski / Źródło: tvn24bis.pl