Ograniczenie handlu w niedziele, wbrew twierdzeniom jego zwolenników, nie pomogło małym sklepom, które nadal upadają i notują spadki obrotów - wynika z najnowszego raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak przekonują jego autorzy, utrzymywanie zakazu jest pozbawione ekonomicznego sensu.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, w raporcie "Gospodarcze skutki ograniczenia handlu w niedziele realizacja czarnego scenariusza", zwraca uwagę, że od początku dyskusji na temat ograniczenia handlu w niedziele w Polsce, ścierały się dwa stanowiska.
Według zwolenników regulacji, miała ona poprawić sytuację małych sklepów i doprowadzić do pewnego ograniczenia ekspansji międzynarodowych sieci, nie powodując jednocześnie redukcji zatrudnienia w sektorze. Przeciwnicy nowych przepisów, w tym ZPP, wskazywali że jej skutki będą wprost odwrotne, tj. że przepisy nie tylko nie przysłużą się małym sklepom, ale pogłębią kryzys, w jakim się one znajdują, umacniając duże sieci i wypychając część pracowników z rynku.
Czarny scenariusz
Po roku obowiązywania polskich regulacji, eksperci ZPP oceniają, że te pesymistyczne prognozy właśnie się realizują.
- Zwolennicy zakazu zwracają uwagę na to, że nie spadła konsumpcja indywidualna, a obroty sklepów generalnie rosną - zaznacza Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
- Trudno jednak żeby było inaczej w warunkach galopującej gospodarki. Jeśli spojrzymy jednak na szczegółowe dane, okazuje się że małe sklepy wciąż upadają - w ubiegłym roku zniknęło ich aż kilkanaście tysięcy - a ich obroty maleją. Biuro Analiz Sejmowych szacuje, że mogą być to spadki nawet o 20-30 proc. Z innych danych wynika, że w skali 2018 roku, przychody małych sklepów spożywczych mogły spaść nawet o ponad 6 proc. Wniosek jest oczywisty - regulacje w żaden sposób nie poprawiły sytuacji drobnych sklepikarzy, a jedynie pogłębiły problem - wyjaśnia.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być - zdaniem ekspertów związku - realizacja scenariusza analogicznego do węgierskiego. Tam, zakaz handlu w niedziele spowodował ekspansję marketingową sieci dyskontów, którym dzięki atrakcyjnym promocjom skutecznie udało się zmienić nawyki konsumenckie tak, że standardem stało się robienie większych zakupów "na zapas" w piątki i soboty.
O tym, że w sklepach istotnie mamy do czynienia ze wzrostem ruchu w dni poprzedzające niedziele, świadczą nie tylko subiektywne odczucia wielu konsumentów, ale także deklaracje pracowników, zebrane w ramach ankiety zleconej przez "Solidarność".
W rezultacie, sprzedaż w dyskontach w okresie od stycznia do lipca 2018 roku wzrosła o ponad 8 proc., a największe sieci dyskontowe zwiększyły swój udział w rynku, otwierając nowe sklepy. Niektóre sieci prowadzące placówki wielkopowierzchniowe decydują się natomiast na ograniczanie uczestnictwa w polskim rynku - jedna z nich, która zainwestowała w Polsce ponad 10 mld złotych, zamknęła w 2018 roku aż 34 sklepy, a w 2019 planuje zamknąć kolejne 32. Świadczy to o tym, że zakaz handlu stymuluje wzrost sieci dyskontów oraz wypycha z rynku istotnych inwestorów - przekonuje ZPP.
Mniejsze zatrudnienie?
Według danych GUS, zakaz handlu nie ograniczył zatrudnienia w sektorze. ZPP zwraca jednak uwagę, że przez pierwsze trzy kwartały 2018 roku, w istotnym stopniu zmniejszyła się liczba pracowników najemnych handlu, zaś zwiększyła się liczba pracujących, pomagających bezpłatnie członków rodziny.
"Może być to efekt sezonowy, związany z faktem, że trzeci kwartał obejmuje wakacje, jednak świadczyć to może również o zastępowaniu przez sklepy pracowników zatrudnionych na podstawie umowy zlecenia, bezpłatnie pomagającymi członkami rodziny. Byłoby to logiczne, ponieważ tylko członkowie rodziny mogą bezpłatnie pomagać właścicielom sklepów w prowadzeniu placówek w niedziele" - czytamy w raporcie.
- Wszystkie te dane wskazują jednoznacznie na to, że regulacje ograniczające handel w niedziele nie osiągnęły żadnego z zakładanych efektów – konkluduje Kaźmierczak. - Apelujemy więc po raz kolejny o wycofanie się z tej szkodliwej regulacji i wprowadzenie powszechnej gwarancji dwóch wolnych niedziel dla wszystkich pracowników - nie tylko tych zatrudnionych w większych sklepach.
To nie przez zakaz?
Do danych pokazujących spadek liczby małych sklepów w ubiegłym roku niedawno odnosiła się minister pracy Elżbieta Rafalska. Jak przekonywała, nie jest to efekt ograniczenia handlu, a długotrwała tendencja widoczna od kilku lat, "wynikająca z konsolidacji branży handlowej".
Minister podkreślała, że "dyskusja na temat handlu w niedziele jest nie do końca uczciwa". - Ja mam takie dane, są to dane REGON-u, które wskazują, że spadek liczby podmiotów w handlu detalicznym był większy w 2017 r. niż w 2018 – powiedziała w Radiu ZET.
- Ja bym chciała, żebyśmy pokazywali również takie dane, jak następował ten spadek również w latach wcześniejszych, a nie przypisywali ograniczeniu handlu w niedzielę wszystkich skutków, które w obszarze branży handlowej w tej chwili w Polsce się dokonują – zaznaczyła Rafalska.
Przepis do zmiany?
Premier Mateusz Morawiecki pytany niedawno o to, czy rząd planuje zmiany w ograniczeniu handlu, odparł, że rząd analizuje skutki ich wprowadzenia. W ostatni piątek szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk zapowiedział, że te analizy ujrzą światło dzienne w najbliższych tygodniach, a "przynajmniej wnioski będą w jakiś sposób zaprezentowane".
Autor: tol / Źródło: tvn24bis.pl