Samorządy coraz chętniej oddają kontrolę biletów w komunikacji miejskiej zewnętrznym firmom. Korzysta z tego branża ochrony - pisze "Puls Biznesu".
W rankingu zawodów o najniższym prestiżu społecznym, przygotowywanym przez CBOS, kontrolerzy biletów, czyli tzw. kanary, mogliby śmiało rywalizować z zamykającymi zestawienie etatowymi działaczami partii politycznych, choć ich praca z pewnością jest bardziej pożyteczna - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Do tego kontrola biletów staje się także niezłym biznesem za sprawą samorządowych spółek, odpowiadających za komunikację miejską, które zlecają tę działalność firmom zewnętrznym.
Ochroniarze chętni
Jak wskazuje gazeta, korzysta z tego m.in. branża ochrony. - Zainteresowaliśmy się segmentem kontroli biletów, bo to bardzo ciekawa i relatywnie nowa rynkowa nisza, w której konkurencja jest mniejsza niż w ochronie fizycznej czy elektronicznych systemach zabezpieczeń. Coraz więcej samorządów zleca tę działalność spółkom zewnętrznym, choć wszystkie robią to po swojemu i specyfikacje przetargów bardzo różnią się od siebie, podobnie jak czas trwania kontraktów - od roku do nawet czterech lat - mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Rafał Luboiński, prezes RR Security.
Jego firma zajmuje się kontrolą biletów m.in. w Toruniu, Elblągu, Lublinie i Zamościu. - Staramy się też wejść do kolejnych miast. Wkrótce odbędzie się duży przetarg Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie, do którego zamierzamy stanąć - dodaje Luboiński.
Wynagrodzenia
Wynagrodzenia dla kontrolerów biletów zazwyczaj uzależnione są od dwóch czynników: liczby kontroli oraz pasażerów przyłapanych na jeździe na gapę. W niektórych miastach w ramach przetargu można też np. przejąć windykację kar od gapowiczów.
A kontrolerów wcale nie trzeba wielu. W dużym, kilkusettysięcznym mieście pracuje ich bowiem 30-40 - czytamy.
Zobacz materiał "Faktów" TVN o starciu spóźnionego pasażera z kierowcą autobusu (06.09.2016):
Autor: mb//km / Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: ZTM