- Wizyta agentów CBA dotyczyła mojej osoby. Od kilku miesięcy prokuratura prowadzi postępowanie związane z prywatyzacją Ciechu. CBA otrzymało zlecenie od prokuratury, by zwrócić się m. in. do mnie o wydanie sprzętu, który używałem pracując w ministerstwie skarbu i który po odejściu z MSP odkupiłem - podkreślił w rozmowie z TVN24 Biznes i Świat prezes GPW Paweł Tamborski. Dodał, że sprawa nie dotyczy GPW.
Po nośniki
Tamborski tak relacjonował całe wydarzenie. - Pojawili się funkcjonariusze, którzy poprosili o wydanie tych nośników. W związku z tym, że nie miałem ich w biurze udaliśmy się do domu, te nośniki zostały wydane. Wróciłem, pracuję i giełda funkcjonuje normalnie - zapewnił. I dodał: - Sprawa nie dotyczy giełdy. Czynności były prowadzone tylko w związku z wydaniem przeze mnie nośników, których używałem pracując w ministerstwie skarbu. Sprawa nie dotyczyła giełdy. Żadnego postępowanie poza rozmową ze mną i wydaniem tych nośników na giełdzie nie ma.
- Jest to iPad, którego używałem pracując w ministerstwie skarbu. Spodziewam się, że są tam moje prywatne sprawy, które powadziłem pracując w ministerstwie. Tamborski podkreślił, że w GPW pojawili się trzej oficerowie CBA. Zaznaczył, że "o toczącym się postępowaniu wie przewodniczący Rady Giełdy".
- Jest to postępowanie wyjaśniające, więc nie ma żadnego powodu, żeby podejmować tego typu decyzje. O dzisiejszej wizycie (agentów CBA - red.) poinformowałem przewodniczącego rady giełdy i przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego - powiedział Tamborski.
Sprzedaż Ciechu
Paweł Tamborski był też pytany o kwestię prywatyzacji Ciechu. - Transakcja Ciechu była przeprowadzana w czasie, gdy byłem wiceministrem skarbu. Wiem tylko o tym, co się działo na GPW. (...). Cieszę się, że takie postępowanie jest prowadzone, bo ono wyjaśni całą sprawę. Transakcja Ciechu była przeprowadzana w najbardziej transparentny sposób. Inwestor zdecydował się na ogłoszenie publicznego wezwania. Każdy, kto był zainteresowany nabyciem akcji Ciechu mógł zaoferować inną cenę, lepsze warunki. Niestety taka sytuacja się nie wydarzyła - ocenił prezes GPW.
I dodał: - Wtedy mając konkretną ofertę na stole, która zresztą była poprawiana przez inwestora, Skarb Państwa zdecydował się na niewypełnienie warunków, które były przewidziane w treści wezwania. M. in. głosując na walnym zgromadzeniu zdecydował o wypłacie dywidendy. Mimo to inwestor podtrzymał ofertę. To procedura najbardziej transparentna - publiczne wezwanie na akcje. Poza Skarbem Państwa odpowiedzieli też inii akcjonariusze. Można powiedzieć, że to była oferta, która wówczas była ofertą rynkową.
Zdziwienie?
Tamborski przyznał, że jest "trochę zdziwiony szybkością przekazania tej informacji na rynek i komentarzami na ten temat" (o działaniach prokuratury i CBA). - Giełda działa normalnie, wszystkie nasze operacje są realizowane bez żadnych przeszkód. Jeżeli pojawiłaby się jakakolwiek wątpliwość związana z moją osobą, stawiam się do dyspozycji Rady i Walnego Zgromadzenia - powiedział.
- W momencie, gdy pojawiłem się w Ministerstwie Skarbu i zacząłem odpowiadać m. in. za prywatyzację spółek z sektora chemicznego, Ciech był po bardzo głębokim, pierwszym etapie restrukturyzacji. Była to spółka z olbrzymimi problemami, ale też sporymi problemami przed sobą. Wiązały się one m. in. z koniecznością refinansowania bardzo skomplikowanej struktury długu. To były problemy również związane z tym, że spółkę obciążały niektóre aktywa, w które spółka wcześniej dużo zainwestowała, a które nie były produktywne. Spółka przeszła przez bardzo głęboką restrukturyzację - stwierdził Tamborski.
- Przez kilkanaście miesięcy, które miałem przyjemność spędzić w ministerstwie skarbu byliśmy wielokrotnie pytani przez różnego rodzaju inwestorów o możliwość prywatyzacji akcji Ciechu. Liczyliśmy na to, że to zainteresowanie przełoży się na konkretne oferty. Na koniec pojawiła się oferta jednego inwestora - Kulczyk Investment i niestety nie było innej oferty, która by tę ofertę przebiła - dodał.
Autor: mn//gry / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: tvn24