Strajk protestujących związkowców zostaje zawieszony do wtorku do godziny 22.30; wznowienie rozmów między przedstawicielami zarządu a protestującymi odbędzie się we wtorek o godzinie 10.00 - poinformował w poniedziałek szef Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT Adam Rzeszot.
Po niecałych pięciu godzinach rozmów Rzeszot odczytał oświadczenie Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego w PLL LOT. Zrobił to w obecności przedstawicieli zarządu spółki. - Ograniczenie akcji strajkowej polega na wykonywaniu lotów europejskich z i do Warszawy do godziny 22.30 przez strajkujący personel latający. O godzinie 10.00 jutro rozpoczynamy kolejny dzień negocjacji m.in. w zakresie warunków wynagradzania - powiedział Rzeszot.
Jak wyjaśnił Rzeszot, powodem przerwania poniedziałkowych rozmów jest to, że strony nie uzgodniły wszystkich punktów, które na poniedziałek były zaplanowane. - Dlatego musimy dalsze nasze rozmowy przenieść na jutro. A jutro będziemy rozmawiali o regulaminie wynagradzania - powiedział.
Dodał, że część z 67 osób zwolnionych w ubiegły poniedziałek dyscyplinarnie przez prezesa LOT, rozpoczęła już podpisywanie umów umożliwiających im powrót do pracy.
Wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) Agnieszka Szelągowska doprecyzowała, że strajk jest zawieszony, a to oznacza, że więcej załóg będzie we wtorek wykonywać rejsy. - Będą to tylko rejsy na krótkich trasach, po Europie. Zależy nam na tym, aby osoby, które podejmą jutro pracę wróciły na noc do domu - powiedziała. Dodała, że w poniedziałek nie będą już prowadzone żadne rozmowy.
- Przyjmujemy decyzję pracodawcy o przyjęciu wszystkich strajkujących pracowników na dawnych warunkach za bardzo miły i dobry gest. Więc my też, jako pracownicy strajkujący i Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, chcemy ograniczyć dla firmy dotkliwość strajku. Z tego powodu postanowiliśmy, że jutro nasi strajkujący pracownicy będą wykonywać rejsy na krótkim dystansie, z powrotem do bazy nie później niż 22.30 - wyjaśniła Szelągowska.
Pytana o postulaty związkowe wymieniła: - chcemy, żeby wszyscy pracownicy powrócili na swoje dawne stanowiska, chcemy my też wrócić na swoje stanowiska, chcemy, żeby anulowano kary finansowe dla osób, którym takie kary zostały nałożone, chcemy, żeby anulowano degradacje.
- I chcemy, wypracowania jakiś ram porozumienia w sprawie regulaminu wynagradzania, o który się toczy cały spór - powiedziała Szelągowska.
Zapytana została o postulat dymisji prezesa PLL LOT Rafała Milczarskiego. - My nie postulujemy zwolnienie prezesa LOT. Zastanawiamy się, jak rozwiązać tą sprawę napięcia pomiędzy pracownikami, a prezesem. Ponieważ nawarstwiło się bardzo wiele negatywnych emocji i jakoś z tego musimy wybrnąć - powiedziała.
Wiceprezes LOT Bartosz Piechota powiedział, że "główny postulat strajkowy został spełniony".
- Osoby zwolnione, w tym pani Monika Żelazik, zostały przywrócone do pracy. Pozostałe osoby, które również w trakcie ostatnich dni zostały zwolnione - także wróciły do pracy. Liczymy na to, że strona społeczna w sposób konstruktywny zakończy spór i będzie dalej kontynuować dialog z pracodawcą - powiedział Piechota.
Przekazał, że w spółce obowiązuje regulamin wynagradzania. - Pracodawca jest otwarty do tego, żeby o tym regulaminie ze stroną społeczną konstruktywnie dalej rozmawiać - powiedział.
Kilka przerw
Poniedziałkowe rozmowy, prowadzone w siedzibie związków zawodowych były wielokrotnie przerywane. Pierwsza przerwa – techniczna – została ogłoszony po to, aby strona związkowa mogła obejrzeć dokumenty zapewniające powrót do pracy zwolnionych dyscyplinarnie osób, biorących udział w strajku. Związkowcy nie wnieśli do tych dokumentów zastrzeżeń. Po wznowionych rozmowach, ponownie ogłoszono przerwę. Zdaniem związkowców miały wystąpić błędy formalne związane z prawidłowym adresem siedziby spółki w umowie, jaką mieli podpisywać związkowcy powracający do pracy. Ponadto, zdaniem związkowców, podczas rozmowy w kadrach, nim nastąpiło złożenie podpisu pod umową o pracę, mieli być nagrywani. Pytania, jakie im zadawano miały dotyczyć tego, czy m.in. wiedzieli, że biorą udział w nielegalnym strajku. To wzburzyło związkowców. I dlatego ogłoszono kolejną przerwę. - Zaczęły się do nas zwracać pierwsi pracownicy, którzy chcą podpisywać wycofanie tych oświadczeń o wypowiedzeniu umowy. Każde z tych spotkań rozpoczynało się oficjalnym, otwartym pytaniem, czy może być ono rejestrowane, po to, żeby mieć materiał dokumentujący przebieg tego spotkania. W przypadku każdej osoby, która powiedziała, że sobie tego nagrania nie życzy, dyktafon był wyłączany – tłumaczył dziennikarzom rzecznik PLL LOT Adam Kubicki. Jak mówił, nie było takiej sytuacji, w której pracownicy byli pytani o legalność, czy nielegalność strajku.
- Pytanie brzmiało, co każdą z tych osób pchnęło, żeby uczestniczyć w tym strajku. To ma pozytywny cel, którym jest ustalenie, co pracowników skłoniło do tego zachowania. Ale nie było to w żaden sposób inwazyjne. Nie było to warunkiem podpisania tych wycofań - powiedział.
"Próba sił"
Kapitan Andrzej Kawalec, powiedział, że podpisał dokument w kadrach już bez błędów formalnych. I odczytał go dziennikarzom. - Dokument ten brzmi: spółka PLL LOT niniejszym cofa oświadczenie o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia, w trybie art. 52 paragraf 1, punkt 1 Kodeksu pracy z dnia 22 października 2018 r. Jednocześnie spółka oświadcza – pod warunkiem wyrażenia przez pana zgody na powyższe cofnięcie oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę i wyrażenia gotowości do pracy - że okres od dnia rozwiązania umowy o pracę do dnia wyrażania gotowości do pracy będzie uznawany za okres nieobecności usprawiedliwionej niepłatnie - brzmi odczytany przez Kawalca dokument. Jak powiedział, podpisał to oświadczenie, "ponieważ jest prawidłowe, a moje wypowiedzenie zostało cofnięte". - Co będzie dalej to będzie zależało od tego, jak pracę zaplanuje mój pracodawca - powiedział. Jak mówił, "strajk jest próbą sił". - Obie strony robią swoje, pracownik nie pracuje, pracodawca ponosi straty, pracownik również ponosi straty. Dlatego strajk nigdy nie trwa zbyt długo, ponieważ sam pracownik jest poszkodowany przez strajk, to jest oczywiste - powiedział.
Protest pracowników
W ramach trawiącego od 18 października protestu stewardesy i piloci powstrzymywali się od pracy. Codziennie gromadzili się na terenie siedziby LOT w Warszawie, przy biurowcu. LOT podkreślał, że akcja jest nielegalna, a każdy odwołany rejs to dla przewoźnika olbrzymie koszty. Strajk zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, który został wybrany spośród zarządów dwóch reprezentatywnych związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT. Związkowcy dotychczas w swoich postulatach domagali się przede wszystkim przywrócenia do pracy przewodniczącej ZZPPiL Moniki Żelazik, która została dyscyplinarnie zwolniona, a także przywrócenia do pracy 67 osób, które prezes spółki Rafał Milczarski w poniedziałek zwolnił dyscyplinarnie.
Autor: tol//dap / Źródło: PAP