Negocjacje z zarządem trwają, nie gratulujcie nam dzisiaj. Dzisiaj jesteśmy w punkcie zero - powiedziała w sobotę podczas pikiety przed siedzibą LOT Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego. - Nie damy się ograć, ale jeżeli coś pójdzie nie tak, to ewakuacja we wtorek - dodała.
- Musimy uzgodnić sekwencję działań ze związkami zawodowymi i upewnić się, że razem dobrze rozumiemy to, co zostało zapisane w porozumieniu - powiedział w rozmowie z TVN24 Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT.
- Strajk jest zawieszony, rejsy będą powoli wracały do normy, liczymy, że (przywróceni - red.) pracownicy jak najszybciej rozpoczną loty naszymi samolotami, ale pewne utrudnienia mogą jeszcze potrwać przez kilka dni, dlatego że bardzo wiele osób przebywało na zwolnieniach chorobowych - dodał. W wydanym wspólnie oświadczeniu poinformowano, że Bartosz Piechota, oddelegowany do zarządu spółki do prowadzenia negocjacji ze związkowcami, złożył deklarację "o woli pracodawcy przywrócenia do pracy przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) Moniki Żelazik, przewodniczącego Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT Adama Rzeszota, oraz pozostałych 66 pracowników spółki zwolnionych z powodu strajku, który rozpoczął się 18 października 2018 roku". Ponadto oświadczenie zawiera "deklarację o cofnięciu udzielonej 3 października 2018 r. kary nagany kpt. Adamowi Rzeszotowi, jak również cofnięcie roszczeń pieniężnych kierowanych do pracowników, którzy brali udział w strajku".
Pikieta przed siedzibą LOT
Mimo tego, że strajk został zawieszony w sobotę, odbyła się jednak zaplanowana przed kilkoma dniami pikieta Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych przed siedzibą LOT.
- Jesteśmy nastawieni na pokojowe rozwiązanie tego problemu, na zakończenie tego sporu - powiedział kapitan Adam Rzeszot z Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT.
- Rozpoczęliśmy ewakuację i tej rozpoczętej ewakuacji nigdy nie da się przerwać. W tej chwili załoga jest na pozycjach. Negocjacje z zarządem trwają, proszę nie informować opinii publicznej, że coś zostało przez nas zwyciężone, nie gratulujcie nam dzisiaj. Dzisiaj jesteśmy w punkcie zero - mówiła do zgromadzonych Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
- Pracodawca wyraził ochotę przywrócenia mnie do pracy i 67 zwolnionych osób (...), natomiast, czy my przyjmiemy warunki, które tutaj nas spotkały, czy my będziemy chcieli pracować dla tego pracodawcy, to zależy tylko od niego. Pracodawca ma dwa dni, żeby zmienić profil społeczny i ja mam nadzieję, że skutecznie - wskazała.
- Nie damy się ograć, ale jeżeli coś pójdzie nie tak, to ewakuacja we wtorek - podkreśliła Żelazik. Ewakuacja oznaczałaby powrót do strajku.
Z kolei wiceszefowa ZZPPiL Agnieszka Szelągowska zaapelowała podczas pikiety, by osoby, które brały udział w strajku i czują się fizycznie i psychicznie na siłach, by przyszły w niedzielę do pracy.
Obecny był też przewodniczący OPZZ Jan Guz, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce Leszek Miętek oraz Piotr Ikonowicz z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
- Dzisiaj jest naprawdę najważniejszy okres i was bardzo proszę, jeżeli rzeczywiście chcecie doprowadzić do właściwego uregulowania konfliktu, żeby się upomnieć o sprawy pracownicze, żebyście pracowali w cywilizowanych warunkach (...), żeby bez przyszłych szykan ludzie, którzy uczestniczyli w strajku wrócili do pracy, to musicie wytrwać, musicie zjednoczyć się jeszcze bardziej - mówił Leszek Miętek, przewodniczący branży transport OPZZ.
Co dalej ze strajkiem?
Adrian Furgalski, ekspert do spraw transportu, chwalił w TVN24 zachowanie prezesa PLL LOT Rafała Milczarskiego.
- Jeśli Rafał (Milczarski - red.) myśli, że to jest pokaz jego słabości, to jest w błędzie. To jest pokaz mądrości, że zrobił ten krok tak naprawdę do przodu, a nie do tyłu. To już było bez sensu. Po jednej stronie barykady siedział zarząd, a po drugiej siedzieli związkowcy, strzelali do siebie, tylko że rykoszetem obrywała firma i pasażerowie - wskazał.
Jednocześnie zwracał jednak uwagę, że jeden dzień nie wystarczy na osiągnięcie porozumienia. - Sam poniedziałek to za mało, by uzgodnić tak wiele problemów, które są w LOT - stwierdził Furgalski.
- Mam nadzieję, że związkowcy też ustąpią, bo powrót do tego, co było w 2010 roku, do starego regulaminu był jedną z przyczyn (...). Gdyby załoga chciała, by wszyscy przeszli nagle na etaty, to tego się nie da zrobić, to byłoby zabójcze kosztowo dla LOT-u - podkreślił gość TVN24.
Autor: mb/ToL / Źródło: tvn24bis.pl, PAP