Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego pracę straci prawie 9 tys. nauczycieli - czytamy w komunikacie Związku Nauczycielstwa Polskiego, który zebrał dane z 14 województw. Kłopoty pracowników oświaty mają związek z reformą edukacji, która ma ruszyć tuż po wakacjach. ZNP jest przeciwne tym zmianom.
Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego pracę straci prawie 9 tys. nauczycieli - czytamy w komunikacie ZNP. Połowa z nich zostanie zwolniona, a z drugą połową (dokładnie 4 061 na 8 933 nauczycieli) nie zostanie przedłużona umowa.
Natomiast aż ponad 21 tys. nie będzie miało pełnego etatu. - Te ograniczenia etatu wiążą się z radykalnym ograniczeniem czasu pracy - mówił Sławomir Broniarz, prezes ZNP, co oznacza utratę dużej części z wynagrodzenia.
ZNP zapewnia, że dane pochodzą z arkuszy organizacyjnych szkół, czyli dokumentów na podstawie których szkoły będą pracować od września.
Tymczasem resort edukacji zapewniał, że planowana reforma nie uderzy w pedagogów. Szefowa ministerstwa Anna Zalewska deklarowała, że efektem likwidacji gimnazjów nie musi być utrata stanowisk. - To musi być taka zmiana, która nie spowoduje utraty miejsc pracy, chociażby z tego powodu, że liczba dzieci nam się nie zmieni- mówiła w styczniu w programie TVN24 "Jeden na Jeden".
- Nie sprawdziły się deklaracje, zapowiedzi ani pani minister, ani pani premier, że nikt nie straci pracy. Po drugie, te liczby zaskakują, nawet samych samorządowców- mówił w rozmowie z TVN24 Broniarz.
Liczby przedstawione przez ZNP to próg minimalny nauczycieli, którzy będą mieli problemy w pracy. Jak podaje Związek, dane pochodzą tylko z 14 województw - bez woj. zachodniopomorskiego i warmińsko-mazurskiego, które mają zostać uwzględnione w przyszłotygodniowych raportach.
Według danych za 2015 rok opisanych w raporcie Ośrodka Rozwoju Edukacji wynika, że w Polsce pracuje około 670 tys. nauczycieli.
O zdanie zapytaliśmy drogą mailową Ministerstwo Edukacji Narodowej. Ale resort w piątek nie pracuje i przedstawiciele nie odpowiedzieli na nasze pytania.
Reforma
Reforma edukacji, która ma wejść w życie od 1 września tego roku, zakłada wydłużenie edukacji w szkołach podstawowych z 6 do 8 lat. W szkołach ponadgimnazjalnych uczniowie mają uczyć się dłużej: przez 4 lata w liceum i 5 w technikum. W związku z tym gimnazja mają być zlikwidowane. Reforma ma wprowadzić też dwustopniowe szkoły branżowe.
Związek Nauczycielstwa Polskiego od kilku miesięcy sprzeciwia się reformie. Dyrektorzy likwidowanych gimnazjów mówili, że zatrudnieni w ich placówkach nauczyciele już szukają nowej pracy.
Ministerstwo szykuje internetową bazę ofert pracy dla nauczycieli. Ale i ten pomysł nie cieszy się sympatią w gronie pedagogów. - Żeby zebrać jeden etat, to on musi pracować w 6-7 szkołach, to powoduje, że on się staje takim "nauczycielem wędrującym" - mówił przedstawiciel ZNP. Z drugiej strony pracownicy oświaty podkreślają, że nauczyciel "musi czuć związek ze szkołą". Dlatego praca w kilku placówkach jednocześnie nie jest wyjściem. Oprócz tego ważne są też kwestie techniczne, jak dojazdy z jednego do drugiego miejsca pracy.
ZNP chciał przeprowadzić referendum w sprawie reformy. Pytanie, które planowano zadać obywatelom brzmiało: "Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?". Pod obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie głosowania zebrano ponad 910,5 tys. podpisów.
Premier Beata Szydło pod koniec kwietnia zaznaczyła, że choć uważa, że obywateli trzeba w ważnych sprawach pytać o zdanie, to wniosek w sprawie referendum edukacyjnego został złożony za późno. Jak wyjaśniła, obecnie wdrażanie reformy jest w końcowej fazie, więc jej odwracanie powodowałoby chaos.
Autor: ps/gry / Źródło: TVN24, PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock