Rosyjski bank centralny wydał w październiku na interwencje w obronie rubla ponad 29 miliardów USD. W tym samym październiku rubel stracił w stosunku do dolara ponad 8 procent. Czyli tak jakby u nas dolary podrożały w miesiąc z 3,30 PLN do 3,59 PLN. Czyli te 29 miliardów nie przyniosło żadnego efektu. Dziwne?
Rosyjski rynek walutowy stał się ostatnio idealnym miejscem dla szybkich spekulacji przy niezbyt dużym ryzyku. Przesądza o tym znana wszystkim na rynku konstrukcja rosyjskiego reżimu walutowego, która zakłada obowiązkowe interwencje walutowe, jeśli rubel osłabnie zanadto. Najpiękniejsze w tej sytuacji jest to, że wiadomo z góry jakie to będą interwencje i kiedy nastąpią. W sytuacji, w której rubel i tak traci z powodów fundamentalnych wystarczy po prostu zająć pozycję na rynku i czekać na interwencję, dzięki której z łatwością wyjdziemy z rynku inkasując zysk.
Rosyjski bank centralny codziennie rano informuje o tym jakie są granice przedziału, w którym powinien poruszać się rubel. Jawna i znana jest też zasada mówiąca o tym, że jak rubel dotknie granicy przedziału, to uruchamiana jest interwencja walutowa banku centralnego. Co ważne, jest ona uruchamiana automatycznie – nie może jej nie być, jest zawsze wtedy, kiedy kurs rubla dotyka określonego poziomu. A ten poziom jest od rana wszystkim znany. Dziwne? Moim zdaniem trochę tak. Ale w Rosji tak jest.
Co więcej – ta interwencja jest zawsze taka sama. Wynosi 350 mln USD. Czyli rynek walutowy w Rosji wygląda tak: robicie co chcecie, ale bank centralny od rana macha do was wielką płachtą, na której jest napisane: jak sprzedacie wystarczająco dużo rubli, zajmiecie wystarczająco dużo pozycji w grze na osłabienie rubla względem dolara i doprowadzicie tym samym kurs rubla do poziomu X, to my na tym poziomie wchodzimy i mamy dla was 350 mln dolarów.
Co więcej – w momencie tej automatycznej interwencji również automatycznie jest poszerzany ten korytarz, w którym musi poruszać się rubel. Jest poszerzany o 5 kopiejek – za każdym razem o tyle samo i za każdym razem automatycznie. Po czym, kiedy kurs spadnie dalej i znów dotknie granicy tego poszerzonego już korytarza, znów mamy interwencję – znów automatyczną i oczywiście, znów za 350 mln USD. I tak w kółko.
A więc rosyjski bank centralny nie tylko macha do nas pokazując, że na jakimś konkretnym poziomie ma dla nas 350 mln USD. Uzupełnia tę atrakcyjna ofertę obietnicą kolejnych paczek po 350 mln USD co 5 kopiejek.
W okresie od 23 października do 30 października Rosjanie wydali w ten sposób 15,75 mld USD. Rubel wychodził z korytarza 45 razy, zrobiono więc 45 interwencji po 350 mln USD każda. Nikt się tego nie przestraszył, można było za to zarobić. Bank centralny wziął dolary potrzebne do interwencji z rosyjskich rezerw walutowych. Kto zarobił? Głównie duże rosyjskie banki komercyjne obecne i dominujące na moskiewskim rynku międzybankowym - to z nimi gra bank centralny.
Oczywiście zawsze jest ryzyko. Aby rubel ciągle się osłabiał musi za tym stać coś fundamentalnego, co nie pozwoli spekulantom wpaść na pomysł, żeby teraz zagrać w drugą stronę i rubla umocnić. Im przecież wszystko jedno w którą stronę grają, zawsze wybierają tę, która ma mocniejsze uzasadnienie fundamentalne. Ale w przypadku Rosji uzasadnienie jest mocne. Rosyjskie firmy przez sankcje są odcięte od dolarów z rynków światowych, a muszą je kupić, bo jeszcze w tym roku mają wiele miliardów dolarów długów do spłacenia. Do tego eksporterzy ropy dostają za nią ostatnio wyraźnie mniej dolarów niż wcześniej. To, że budżet państwa tego nie czuje, bo słabnący rubel łagodzi spadek wpływów w walucie lokalnej nie ma tu znaczenia. Ważne jest to, ile w rosyjskim państwie jest dolarów. Wpływa ich ostatnio zdecydowanie za mało. Popyt na dolara za ruble jest więc w Rosji ogromny, stały i nie zmieni się to na pewno przed końcem tego roku. Chyba, że Zachód cofnie sankcje. Jeśli nie cofnie (a nie cofnie) rubel powinien słabnąć.
Chyba, że bank centralny zrobi coś spektakularnego – na przykład zlikwiduje obecne zasady ułatwiające spekulacje przeciw rublowi i zdecyduje się wypuścić walutę na całkowicie wolny rynek. Wbrew pozorom wcale nie musiałoby to oznaczać wielkiego osłabienia rubla, bo spekulanci straciliby partnera do gry machającego do nich wielką płachtą z podanym miejscem i kwotą interwencji. Ale taka decyzja to kwestia woli politycznej. Taka zmiana jest zresztą zapowiedziana, ale dopiero na 2015 rok.
Dziś rosyjski bank centralny rubla nie uwolnił i dalej będzie interweniować po 350 mln USD w ustalonych i znanych wszystkim miejscach. Kiedy tylko rynek się o tym dowiedział rubel w kilkanaście minut stracił ponad 2 procent. Najbliższa interwencja na poziomie 48,55 rubli. W tej chwili mamy 47,86. System wydawania rosyjskich rezerw walutowych na całkowicie nieskuteczne i nikogo nie zaskakujące interwencje walutowe nadal ma się dobrze.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com