- Nie planuję odejścia. Nie podam się do dymisji - powiedział w czwartek w RMF FM prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Rafał Milczarski. Jak dodał, zwolnić może go tylko rada nadzorcza spółki. - Wczoraj było spotkanie. Nie zapadła taka decyzja - stwierdził.
Czwartek jest ósmym dniem strajku związków zawodowych w PLL LOT. Jego uczestnicy powstrzymują się od pracy, są to stewardesy i piloci.
Odwołane loty
Spółka przekonuje, że strajk jest nielegalny, a każdy odwołany rejs to dla LOT olbrzymie koszty. Przewoźnik w czwartek odwołał cztery wyloty z Warszawy i siedem przylotów do Polski.
Rafał Milczarski pytany, ile firma straci na strajku, odpowiedział, że "zbyt wiele". - Już teraz to jest kilka milionów złotych. Ale to nie tylko odwołane rejsy. Rzeczywiste koszty policzymy, kiedy ten nielegalny strajk się zakończy - stwierdził prezes PLL LOT.
Zdaniem Rafała Milczarskiego "od początku był to protest czysto personalny dlatego, że podstaw do prowadzenia sporu zbiorowego nie ma".
- Strajk został zakazany zabezpieczeniem sądowym. Strajk jest nielegalny. Organizatorzy tego strajku doskonale o tym wiedzieli, kiedy zaczynali ten strajk na trzy dni przed wyborami samorządowymi - stwierdził gość RMF FM.
Jak dodał, w czwartek "w prokuraturze pojawi się wniosek w sprawie strajku w spółce". - Jestem głęboko zaniepokojony tym, że pracownicy LOT-u, którzy decydują się latać, są poddawani brutalnej, nieuzasadnionej presji - podkreślił Milczarski.
Strajk w LOT
Zdaniem prezesa PLL LOT "postulaty, które formułują strajkujący są absurdalne".
Związkowcy domagają się przede wszystkim przywrócenia do pracy przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Moniki Żelazik, która została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Chcą też przywrócenia do pracy 67 osób dyscyplinarnie zwolnionych oraz dymisji prezesa PLL LOT.
Zdaniem prezesa Milczarskiego nie jest jednak możliwa "opcja zerowa", czyli przywrócenie wszystkich zwolnionych osób. - Ze względu na to, że te osoby zorganizowały strajk wbrew prawu. Polska nie jest krajem bezprawia, jest państwem prawa - tłumaczył. - Widzę oczywiście powrót do LOT-u, ale na nowe umowy. Na pewno nie cofniemy tych dyscyplinarnych wypowiedzeń umów o pracę - dodał.
Rafał Milczarski poinformował również, że prowadzi rozmowy "z różnymi osobami", które mają doprowadzić do zbliżenia stanowisk między przewoźnikiem a związkowcami.
- Bardzo pracuję nad tym, żeby się skończył jak najszybciej, bo zdaję sobie z tego sprawę, że musimy wrócić do normalnej działalności i zdaję sobie sprawę z tego, że LOT po tym strajku musi odbudować harmonię i dobre stosunki wewnętrzne - powiedział prezes polskiego przewoźnika.
Spotkanie w kancelarii premiera
Milczarski przyznał także, że w środę odbyło się posiedzenie rady nadzorczej PLL LOT, ale nie było wniosku o jego dymisję. Przewodniczącym rady nadzorczej PLL LOT jest Mateusz Berger, który jest też dyrektorem Departamentu Skarbu Państwa w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- Nie planuję odejścia, z pewnością nie poddam się do dymisji. Oczywiście w każdej chwili, w dowolnym momencie, dowolny zarząd, dowolnej spółki Skarbu Państwa może zwolnić rada nadzorcza tej spółki, to jest jej prerogatywa - wskazał Rafał Milczarski.
Natomiast we wtorek prezes PLL LOT pojawił się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na spotkaniu z udziałem szefa kancelarii Michała Dworczyka.
- Poprosiłem o to spotkanie, po to żeby móc przedstawić przewodniczącemu rady nadzorczej i panu Dworczykowi sytuację tak, jak ja ją widzę - tłumaczył Milczarski. Prezes PLL LOT nie uważa, by był kłopotem dla rządu. - Uważam, że wykonuję swoją pracę na światowym poziomie, świadczą o tym wyniki - wyjaśniał.
Spór o wynagrodzenia
Strajk w LOT zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy. Polega on na dobrowolnym, powszechnym powstrzymaniu się od pracy przez protestujących pracowników. Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy został wybrany spośród zarządów dwóch reprezentatywnych związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) na czele z Moniką Żelazik oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, którego przewodniczącym jest Adam Rzeszot.
Początkowo punktem spornym między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki był wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dotyczące wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą między innymi od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, na przykład stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.
Autor: mb / Źródło: RMF FM, PAP, tvn24bis.pl