Wiele wskazuje na to, że powinniśmy przygotowywać się na serię podwyżek. Te najprawdopodobniej odczujemy już w styczniu. Wyższe kwoty zobaczymy na rachunkach za wodę i prąd. Drożej zapłacimy również za polisę OC.
1. Woda
Jak podaje GUS przeciętne wydatki na wodę wynosiły w ubiegłym roku niewiele ponad 28 zł miesięcznie na osobę. Na czteroosobową rodzinę wychodziło więc 1344 zł w skali roku.
Wkrótce będziemy musieli jednak głębiej sięgnąć do portfela. Wszystko przez projekt zmiany Prawa wodnego, który właśnie został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów.
Projektowane przepisy, które według planów mają wejść w życie 1 stycznia 2017 roku, wdrażają do polskiego prawa przepisy unijne. Mówią one o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Bez wprowadzenia przepisów nie będzie się można starać o fundusze unijne np. na infrastrukturę przeciwpowodziową.
Ile zapłacimy?
Ministerstwo Środowiska ocenia, że wzrost opłat wyniesie 10-15 groszy za metr sześcienny wody. Przeciętny Polak zapłaci ok. 5 proc. więcej, czyli tylko ok. 1 zł miesięcznie, co w skali roku daje 12 złotych na osobę i 48 zł na czteroosobową rodzinę.
Izba Gospodarcza "Wodociągi Polskie" (IGWP) obliczyła jednak, że po wejściu w życie nowego Prawa wodnego roczne wydatki czteroosobowej rodziny wzrosną rocznie o 80-88 zł. Według izby, przeciętnie można spodziewać się wzrostu cen wody o około 15-17 proc. Pesymistyczny scenariusz zakłada podwyżki o 25 proc.
Nie wszędzie tak samo
Co, ciekawe skala podwyżek będzie zależała od miejsca zamieszkania. Jak wyliczeń IGWP, najbardziej mogą ucierpieć mieszkańcy Włocławka. Ich rachunki wzrosną o 24,6 proc. O ponad 20 proc. mogą wzrosnąć ceny wody w Lęborku i Warcie. W Warszawie podwyżka to 18,3 proc., Krakowie - 16,4 proc., Wrocławiu - 13,6 proc., Gdańsku - 14,2 proc.
Podwyżkom mocno sprzeciwiają się przedsiębiorstwa wodociągowe i gminy. Ich zdaniem, prawo może oznaczać nieakceptowalny społecznie poziom cen za wodę. - Opłaty, które dotychczas wynosiły dla naszego przedsiębiorstwa 6 mln zł mają od przyszłego roku wynosić 60 mln zł - tłumaczy Łukasz Czopik z Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów. - To kwoty, które stanowią historycznie największą podwyżkę opłat - dodaje.
2. Prąd
Wzrosną również rachunki za prąd. Spodziewa się tego Ministerstwo Energii. Według resortu podwyżki związane są m.in. z kosztami polityki klimatycznej, czy modernizacją polskich elektrowni.
Przeciętny rachunek za prąd dla gospodarstwa domowego wzrośnie tylko z tego względu o 50-75 zł rocznie. "Należy oczekiwać, że koszty związane z niezbędną modernizacją całej polskiej energetyki, jak również przewidywany wzrost poziomu PKB spowodują wzrost nominalnych cen energii – tak hurtowych, jak detalicznych" - pisze resort energii.
Spółki zapłacą więcej
To jednak nie jedyne przyczyny wzrostu opłat za prąd. Kolejną jest działanie rządu, który chce wyciągnąć od spółek energetycznych (może chodzić m.in. o PGE, Tauron, Energę czy spółkę Enea) dodatkowe 10 mld złotych podatków. Warto przypomnieć, że politycy po raz drugi w ostatnim czasie sięgają do portfela spółek energetycznych. W maju rząd zmusił bowiem PGE, Energę i PGNiG do ratowania polskiego górnictwa. Firmy musiały wyłożyć 1,5 mld zł na udziały w Polskiej Grupie Górniczej.
Wydrenowanie kapitału ze spółek energetycznych poskutkowało tym, że nie mają one teraz pieniędzy na niezbędną, dla stabilności systemu, modernizację bloków i budowę nowych. Zapłacą za to odbiorcy, czyli każdy z nas.
Należy oczekiwać, że koszty związane z niezbędną modernizacją całej polskiej energetyki, jak również przewidywany wzrost poziomu PKB spowodują wzrost nominalnych cen energii – tak hurtowych, jak detalicznych. Ministerstwo Energii
Do tej kwoty trzeba doliczyć dwukrotną podwyżkę tzw. opłaty przejściowej. Rząd, nowelizując ustawę o odnawialnych źródłach energii, wprowadził bowiem 1 lipca podwyżkę tzw. opłaty przejściowej. Jest ona dopisywana do rachunków za energię odbiorców końcowych i wynika z kosztów likwidacji kontraktów długoterminowych elektrowni - tzw. KTD-ów.
Zgodnie z zapisami wzrosła z 3,87 zł do 8 zł brutto miesięcznie - niezależnie od zużycia energii. Gospodarstwo domowe będzie musiało zapłacić więc rocznie aż 96 zł.
3. OC
Można spodziewać się również podwyżek polis OC, bo ich ceny systematyczne rosną od kilkunastu miesięcy. Te były więc bardzo ciężkie dla kierowców - ubezpieczyciele zmusili ich do głębokiego sięgnięcia do kieszeni. W grudniu za polisę OC kierowcy płacili średnio około 450 zł, a pod koniec czerwca już 620 zł.
Wzrost wypłat
Wpływ podwyżek już widać w wynikach ubezpieczycieli. Jak wynika z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń w drugim kwartale 2016 roku składka zebrana przez ubezpieczycieli z polis OC wyniosła ponad 5 mld zł, czyli aż o 1 mld zł więcej niż rok wcześniej. To wzrost aż o 25 proc.
Dlaczego OC rośnie? Jest kilka przyczyn, ta pierwsza i najważniejsza to coraz wyższe odszkodowania dla ofiar wypadków drogowych wypłacane z polis sprawców. W II kwartale 2016 roku wyniosły one 3,9 mld zł – oznacza to wzrost o prawie 17 proc. (3,3 mld zł).
- Po raz pierwszy od wielu lat na rynku OC widać silny wzrost składki, a wraz z tym także dużą zmianę stanu rezerw składek. Wciąż mamy także do czynienia ze znacznymi wzrostami wypłat, co jest dowodem na to, jak bardzo wzrósł poziom ochrony poszkodowanych w wypadkach. Z punktu widzenia bilansowego, zarówno zmiana stanu rezerw jak i wypłacone odszkodowania przyczyniają się do obniżenia wyniku technicznego. Wzrost składek z kolei wskazuje na konsekwencję ubezpieczycieli w dążeniu do przywrócenia równowagi na rynku OC - komentuje Andrzej Maciążek, wiceprezes zarządu PIU.
Każdego roku w wypadkach rannych zostaje niemal 40 tys. osób i choć ta liczba systematycznie spada, to sądy coraz chętniej zasądzają wyższe kwoty odszkodowań dla ofiar. To, co jest wręcz wybawieniem dla ofiar wypadków, bo bez tych pieniędzy niemożliwa jest rehabilitacja, jest równocześnie finansowym ciosem dla ubezpieczyciela, który wypłaca odszkodowanie.
Branża pod wodą
Paradoksalnie, składka rośnie przez konkurencyjność. Na polskim rynku mamy niemal 30 firm ubezpieczeniowych, które od lat walczą o klienta. A robią to oczywiście poprzez obniżanie cen. Przekłada się to na wyniki. Okazuje się, że ubezpieczyciele nadal tracą na sprzedaży polis komunikacyjnych duże kwoty.
Statystyki są bezlitosne. Ostatnim rokiem, w którym ubezpieczyciele nie odnotowali straty z tytułu ubezpieczeń, był rok 2006. Zysk wyniósł wtedy 200 mln złotych. W kolejnych latach były już tylko spadki. Rekordowy był 2009 rok, ubezpieczyciele stracili wtedy na tej działalności niemal 1 mld złotych. Z kolei w zeszłym roku prawie 600 mln złotych.
Autor: tol/gry / Źródło: TVN24 BiS, tvn2bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock