W Polsce panuje chaos przestrzenny, który kosztuje nas 84,3 miliarda złotych rocznie – wynika z raportu Komitetu Zagospodarowania Przestrzennego Kraju Polskiej Akademii Nauk. Zdaniem autorów raportu odpowiadają za to między innymi wadliwe plany miejscowe oraz tak zwane "wuzetki". Zgodnie z szacunkami połowa domów jednorodzinnych powstaje właśnie na podstawie takich decyzji.
W ocenie szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego "polska przestrzeń jest źle zarządzana, a chaos i brak ładu przestrzennego negatywnie wpływają na szeroko rozumianą jakość życia mieszkańców". Dyrektor Departamentu Polityki Przestrzennej w MIiR Maria Szwałko zapowiedziała w czwartek, że projekt zmian prawa w tym zakresie powinien być gotowy pod koniec marca.
Kryzys polskiej przestrzeni
Raport PAN zrealizowano w latach 2016-2018, a w pracach nad nim wzięło 27 ekspertów z całego kraju. Według jego autorów największymi niedociągnięciami obecnego systemu są m.in. wadliwe, rozdrobnione plany miejscowe i "rujnujące przestrzeń" decyzje o warunkach zabudowy. W raporcie wskazano, że w latach 2003-2017 wydano ponad 2 miliony takich decyzji. "Ok. 60 procent dotyczyło mieszkalnictwa. Orzecznictwo odnośnie tych decyzji jest bardzo liberalne, a nadużycia związane z niewłaściwą interpretacją zasady "dobrego sąsiedztwa" są jedną z głównych przyczyn pogłębiania się chaosu przestrzennego. Szacuje się, że około połowy domów jednorodzinnych w Polsce buduje się na podstawie decyzji WZ" – napisano. Nieprzemyślana gospodarka przestrzenna prowadzi do tego, że bilans jej kosztów jest ujemny. Jak tłumaczył współautor raportu prof. Przemysław Śleszyński, do każdego planu miejscowego gmina powinna sporządzić prognozę skutków finansowych. - Efekt jest taki, że w tych prognozowanych skutkach – mamy dane dla 3/4 gmin – jest ta prognoza ujemna - minus 40 miliardów złotych – wskazał. Zwracał też uwagę na to, jak w sposób niekontrolowany poszerzają się terytoria miast. - To, co w Polsce jest charakterystyczne to fakt, że nie rozlewają się tylko wielkie miasta, to nie jest tylko Warszawa, Poznań, Trójmiasto, Kraków, ten chaos przestrzenny zszedł na niższe poziomy hierarchii – mówił Śleszyński.
"Tykająca bomba zegarowa"
Zdaniem naukowców chaos przestrzenny to szereg wydatków związanych z budową odpowiedniej infrastruktury, nadmiernymi dojazdami do pracy czy roszczeniami odszkodowawczymi. Jak mówił Śleszyński, zwłaszcza to ostatnie jest "tykającą bombą zegarową". Wszystkie koszty, związane z osadnictwem i infrastrukturą techniczną, transportem i mobilnością, rolnictwem czy rynkiem nieruchomości wynoszą zgodnie z raportem ok. 84,3 mld zł rocznie. Współautor raportu prof. Tadeusz Markowski przekonywał, że system planowania na poziomie gminnym powinien być współzależny z planowaniem na poziomie wojewódzkim i krajowym. Opowiedział się też za zatrzymaniem wydawania decyzji o warunkach zabudowy. - Powinny wygasnąć w ciągu dwóch lat bez odszkodowania - dodał. Z kolei dr Adam Kowalewski, który także pracował przy raporcie podkreślał, że koniecznie jest uruchomienie publicznej debaty, która uświadomi społeczeństwu, że w związku z nieprzemyślanym planowaniem przestrzennym ponosi ono straty, również te środowiskowe. - Smog będzie nam dalej towarzyszył, jeśli będziemy mieli rozproszoną zabudowę - podkreślił Kowalewski. Dyrektor Departamentu Polityki Przestrzennej w MIiR Maria Szwałko zapowiedziała m.in. zintegrowanie planowania rozwoju z planowaniem przestrzennym, a także ograniczenie wydawania "wuzetek". - Chciałabym, żebyśmy ograniczyli ich zakres działania wyłącznie do tych terenów, które będą przeznaczone w planie ogólnym do uzupełnienia zabudowy, a więc do takich terenów, jakim miała służyć dzisiejsza "wuzetka - powiedziała.
Autor: mp / Źródło: PAP