Od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów złotych w jednej firmie może kosztować odejście od zmiany czasu – alarmują eksperci. Mowa o firmach, których działalność opiera się na rozbudowanych systemach informatycznych. Posłowie, którzy pracują nad projektem oceniają, że ta zmiana nie wywoła skutków finansowych dla budżetu państwa i dla samorządów. O kosztach dla gospodarki milczą.
Rezygnację ze zmiany czasu na letni i zimowy zakłada projekt ustawy autorstwa PSL, jednogłośnie poparty 11 października przez sejmową komisję administracji i spraw wewnętrznych. Ustawodawca proponuje w nim, by od 1 października 2018 r. w naszym kraju przez cały rok obowiązywał czas letni. Wkrótce ma trafić pod obrady Sejmu.
Ostatni raz zegarki przestawialibyśmy w marcu przyszłego roku.
Kto powstrzyma procesory?
Planowane odejście od zmiany czasu rodzi pytania choćby z tego powodu, że część systemów informatycznych używanych w Polsce jest tak zaprogramowana, że samoczynnie przestawia zegar procesora dwa razy w roku.
Procesory automatycznie nie rozpoznają, że polscy posłowie zamierzają zlikwidować zmianę czasu.
To ludzie będą musieli je przeprogramować, a najważniejszy jest koszt. Skalę problemu pogłębia fakt, że według szacunków Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji część systemów używanych w Polsce jest przestarzała.
"Producenci nie zapewniają już wsparcia" – wskazują informatycy, co oznacza, że części z nich nie da się po prostu przeprogramować. Więc najpewniej trzeba będzie kupić nowe.
"Koszty będą monstrualne"
Zdaniem zapytanych przez nas ekspertów takie zachowanie wynika z nieświadomości problemu, który może wystąpić już za rok, o ile ustawa zacznie obowiązywać.
- Żadna firma, żadna instytucja nie jest jeszcze tak naprawdę świadoma, jakie mogą być koszty po jej stronie - mówi Radosław Nielek z Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych (PJATK).
Podobnego zdania jest wiceprezes Polskiej Izby Informatyki I Telekomunikacji Wiesław Paluszyński, który twierdzi, że przedsiębiorcy muszą spodziewać się sporych wydatków.
- Koszty będą monstrualne. Weźmy na przykład samochody, gdzie cena aktualizacji chociażby nawigacji jest wysoka. Wątpię, by producenci zrobili ogromną darmową akcję serwisową - zaznaczał ekspert izby.
Dodał, że na takiej samej zasadzie trzeba będzie zaktualizować komputery, telefony, kasy fiskalne, a także wszystkie inne urządzenia elektroniczne.
Jak zapowiada Radosław Nielek, specjalista od inteligentnych systemów eksploracji danych, każda poważna firma będzie musiała powołać ludzi, którzy zajmą się przejrzeniem systemów informatycznych.
- Samo to będzie kosztować już od kilkuset do kilku milionów złotych, w zależności od wielkości firmy. Możemy się spodziewać dość znacznych wydatków po stronie firm, które będą musiały dostosować się do tego, co się wydarzy. Będą musiały przejrzeć swoje systemy informatyczne i odpowiednio je zmodyfikować - mówi adiunkt z PJATK.
Dodaje, że im dłuższy będzie okres przejściowy, przeznaczony na wprowadzenie i zmian i przystosowanie systemów, tym koszty będą mniejsze. - Firmy, korzystając z naturalnej wymiany urządzeń, będą mogły uwzględnić je jako koszty zwykłej eksploatacji – podsumował Nielek.
Z kim posłowie konsultowali projekt?
Sąd Najwyższy, do którego zwrócili się posłowie, nie oceniał projektu ustawy.
"Sąd Najwyższy nie uznaje za celowe opiniowania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o czasie urzędowym na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej" – oświadczyła prof. Małgorzata Gerdsorf, pierwsza prezes Sądu Najwyższego. Od oceny chronometrycznej idei ludowców uchylił się również zastępca prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski. Biuro legislacyjne Sejmu oceniało projekt wyłącznie pod kątem zgodności z prawem unijnym.
Jedyną ekspertyzą analizującą skutki społeczno-ekonomiczne, przywoływaną w uzasadnieniu projektu ustawy, jest raport "Zła zmiana" przygotowany przez Fundację Republikańską i Stowarzyszenie KoLiber. Jego autorzy uważają, że jednolity czas w ciągu roku to same korzyści. Tyle że jest to raport, którego wiarygodność podważają urzędnicy gabinetu Beaty Szydło.
"Argumenty wskazane w raporcie nie stanowią miarodajnej wykładni problemu. Przytoczone wyniki badań i analiz w przeważającej większości nie odnoszą się do sytuacji w Polsce (…).. Informacja dotycząca niezadowolenia 76 proc. Europejczyków z wprowadzenia zmiany czasu odnosi się do badań przeprowadzonych na Łotwie, co wynika z raportu przygotowanego na zlecenie Komisji Europejskiej i opublikowanego we wrześniu 2014 r. " - ocenia wiceminister rozwoju Mariusz Haładyj.
Rząd stoi na stanowisku, że nie ma w Polsce żadnych wiarygodnych badań pozwalających na odpowiedzialną ocenę, czy w Polsce nadal powinna obowiązywać zmiana czasu, czy należy ją zlikwidować.
Wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński: "W Polsce nie były dotychczas prowadzone badania w tym zakresie. Nie jest zatem możliwe udzielenie odpowiedzi na pytania (…) dotyczące analizy zysków i strat ekonomicznych i społecznych, korzyści i kosztów ani negatywnych skutków dwukrotnej w ciągu roku zmiany czasu w Polsce".
Co nastąpi w firmach i urzędach
Firmy, organizacje przedsiębiorców i instytucje państwowe zapytane przez nas, jak będą funkcjonować po zmianie czasu, albo uchylały się od zajęcia stanowiska, albo uznawały, że nie sprawi im to problemu.
Nasze pytania wysłaliśmy do 28 podmiotów, między innymi d: przedsiębiorstw energetycznych, zakładów komunikacji, urzędów, kolei, operatorów sieci teleinformatycznych i komórkowych, sklepów oraz dużych zakładów produkcyjnych.
Wszyscy zgodnie twierdzą, że proponowane zmiany nie będą miały wpływu na zapewnienie ciągłości świadczonych usług, a działania, jakie będą musieli wykonać, to aktualizacja lub wymiana sprzętu.
Żaden z pytanych nie podał informacji, ile będzie kosztować przystosowanie do nowej rzeczywistości, ani tego, jak dużo czasu potrzeba na wprowadzenie odpowiednich zmian. Niektórzy przedsiębiorcy twierdzili, że wprowadzenie zmian nie będzie wykraczało poza koszty bieżącego utrzymania infrastruktury informatycznej. Inni bacznie przyglądają się procesowi legislacyjnemu, jednak na tę chwilę nie są w stanie podać konkretnych kwot, ani wymienić konkretnych działań.
Wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji zauważył w rozmowie z nami, że problemy po odejściu od zmiany czasu może mieć policja, używając systemu informatycznego, dla którego nie są już produkowane aktualizacje. - Takie komputery nadawać się będą na śmietnik – uważa Wiesław Paluszyński.
Zapytaliśmy, co na to policja. Komenda Główna powołała się na przepis, który pozwala jej milczeć w tej kwestii. "W rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej nie wykazał Pan ważnego interesu publicznego, aby angażować znaczne siły i środki do przygotowania odpowiedzi w formacji liczącej 130 tys. osób, tym bardziej, iż mowa jest dopiero o projekcie ustawy, na którą Policja nie ma wpływu" – oświadczył Michał Gaweł z biura komunikacji społecznej KGP.
Gdy w dzień po przyjęciu ustawy przez komisję rozmawialiśmy z posłem Markiem Sawickim z PSL zapewniał nas, że komisja opierała się na ekspertyzach, z których wynika, że ujednolicenie czasu w ciągu roku nie spowoduje żadnych perturbacji w funkcjonowaniu państwa i w gospodarce.
- To, czy czas się zmienia, to jest kwestia zarządzającego głównym serwerem, a nie konkretnego urządzenia. Przekraczamy granicę i telefon się automatycznie przestawia - mówił na początku października Sawicki.
(Opinie wiceministrów rozwoju o skutkach utrzymywania i likwidacji zmiany czasu w Polsce pochodzą z odpowiedzi na interpelacje poselskie)
Autor: Mateusz Dolak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock