Daniel Ozon został we wtorek odwołany z funkcji prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Związkowcy o takich planach rady nadzorczej alarmowali już wcześniej. Ich zdaniem, powodem odwołania miał być sprzeciw Ozona wobec planów pozyskania środków dla Skarbu Państwa z zysków JSW. Ministerstwo Energii zaprzeczyło, by podejmowało takie działania.
Rada nadzorcza Jastrzębskiej Spółki Węglowej odwołała we wtorek z fotela prezesa Daniela Ozona i delegowała do pełnienia tej funkcji członka rady nadzorczej Roberta Małłka.
Główne przyczyny odwołania prezesa JSW wyjaśniła w oświadczeniu przewodnicząca rady nadzorczej prof. Halina Buk. Jak napisała, nastąpiła "utrata zaufania do Prezesa Zarządu wynikająca z ograniczania Radzie Nadzorczej dostępu do informacji przy podejmowaniu kluczowych decyzji". Na brak zaufania do prezesa wskazał także minister energii Krzysztof Tchórzewski, który we wtorek rozmawiał ze związkowcami z JSW, pikietującymi rano siedzibę ministerstwa.
"Ponadto Rada Nadzorcza podkreśliła brak realizacji zobowiązań wynikających z umowy o zarządzanie oraz nadmierne obciążanie spółki wydatkami na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie na wyjazdy służbowe Prezesa bez wskazania ich zasadności" - poinformowała w komunikacie przewodnicząca rady.
Dodała, iż rada nadzorcza "zwróciła również szczególną uwagę na niewłaściwy nadzór nad spółkami Grupy Kapitałowej JSW oraz wielokrotne, świadome wprowadzanie w błąd strony społecznej, co do procesów prowadzonych w spółce". Odwołany prezes JSW dotąd nie odniósł się publicznie do tych zarzutów.
Kwestia odwołania Daniela Ozona powodowała oburzenie związkowców, którzy rano pojawili się przed siedzibą Ministerstwa Energii w Warszawie. Zgromadzili się oni także przed biurowcem, gdzie odbyło się posiedzenie rady nadzorczej.
Obrona prezesa
Od jesieni ubiegłego roku w mediach oraz w środowisku związkowców z JSW kilkakrotnie pojawiały się informacje o możliwym odwołaniu prezesa Ozona ze stanowiska.
Konflikt między radą nadzorczą a związkowcami zaostrzył się w styczniu tego roku, kiedy - zdaniem związków - miało dojść do próby odwołania prezesa spółki Daniela Ozona. Ostatecznie pozostał on na stanowisku. Rada nadzorcza, przy sprzeciwie czterech jej członków (przedstawicieli związkowców), odwołała jednak wówczas ze stanowisk wiceprezesów Jolantę Gruszkę i Artura Dyczkę.
Posiedzenie rady nadzorczej zostało wtedy przerwane przez kilkudziesięciu związkowców, którzy weszli do sali obrad, domagając się cofnięcia uchwał o odwołaniu wiceprezesów oraz wyjaśnienia przyczyn decyzji rady. Posiedzenie rady zostało wtedy przerwane przez związkowców.
Powołali oni wówczas sztab protestacyjno-strajkowy i planowali 500-osobową pikietę przed Ministerstwem Energii w Warszawie.
Spór o zysk
Zmiany w zarządzie, to niejedyna zapalna kwestia. W tle całego konfliktu pojawia się również fundusz stabilizacyjny JSW, na którym zgromadzono 1,85 miliarda złotych. Zgodnie z założeniem trafia do niego część wypracowanych zysków. Fundusz ma na celu wsparcie bieżącej płynności i ograniczenie wpływu ryzyka zmienności cen węgla i koksu.
Tymczasem w styczniu związkowcy alarmowali, że po te pieniądze chciałoby sięgnąć ministerstwo i przeznaczyć ich część na budowę bloku w Elektrowni Ostrołęka. Ozon miał się temu sprzeciwiać.
Ostatecznie do planowanej pikiety jednak nie doszło. Związkowcy odstąpili od tego zamiaru wobec zapowiedzi podjęcia rozmów z resortem. W Katowicach doszło do spotkania strony społecznej z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim, po którym poinformowano o wypracowaniu rozwiązania kryzysu w zarządzie i radzie.
Resort energii zapewnił wówczas, że ponad 1,85 miliarda złotych zgromadzone w funduszu stabilizacyjnym JSW może być wykorzystane tylko na rzecz tej spółki, w razie zagrożenia utraty płynności finansowej lub na wsparcie niezbędnych inwestycji. Uzgodniono też, że kluczowe inwestycje JSW będą kontynuowane - projekt kopalni Bzie-Dębina oraz zakup Przedsiębiorstwa Budowy Szybów. Spółka prowadzi też rozmowy na temat potencjalnego przejęcia aktywów australijskiej spółki Prairie Mining. Ponadto trwa także modernizacja zakładów przeróbczych w kopalniach JSW, by podnieść jakość węgla.
"Sytuacja się powtarza"
Związkowcy poinformowali w poniedziałkowym komunikacie, że mimo wypracowanego rozwiązania, "dzisiaj sytuacja się powtarza".
"Dzisiaj sytuacja się powtarza. Minister Tchórzewski znowu chce odwołać prezesa, a w tle są naciski, aby nasza spółka zainwestowała pieniądze wypracowane przez górników w spółkę ElectroMobility Poland, która ma budować polski elektryczny samochód" - wskazywał Sławomir Kozłowski, cytowany w komunikacie śląsko-dąbrowskiej Solidarności, przewodniczący Solidarności w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
"Dochodzą do nas również informacje o tym, że JSW miałaby kupić aktywa Tauronu Wydobycie. Nie uwierzymy już w żadne zapewnienia ministra Tchórzewskiego. W oczach pracowników JSW ten człowiek jest całkowicie niewiarygodny" - dodał.
Resort energii stanowczo zaprzeczał, aby były takie plany. "Minister Energii nie podejmował i nie podejmuje żadnych działań związanych z pozyskiwaniem środków finansowych dla Skarbu Państwa z JSW" - zapewniło ministerstwo w przeddzień związkowej manifestacji oraz posiedzenia rady, podczas którego prezes stracił swoje stanowisko.
"Rada nadzorcza straciła zaufanie do prezesa"
Minister Krzysztof Tchórzewski do odwołania Daniela Ozona odniósł się we wtorek w trakcie pełnej emocji wymiany zdań ze związkowcami zgromadzonymi przed siedzibą resortu. Jak tłumaczył, "rada nadzorcza straciła zaufanie do prezesa i ja też". - Jeżeli nie byłoby przyczyny, to po co miałem go odwoływać, jak on (Daniel Ozon - red.) za 15 dni traci kadencję - mówił Tchórzewski. Związkowcy zarzucali ministrowi, że godząc się na odwołanie Ozona działa na niekorzyść spółki. Twierdzili, że był to najlepszy z dotychczasowych prezesów. Podkreślali, że nie tylko dbał o firmę, ale i o ludzi. - Moim zadaniem jest, (...) ponieważ reprezentuję Skarb Państwa, żebyście byli bezpieczni i żebyście bezpiecznie funkcjonowali i żeby spółka była w nadal w takiej dobrej sytuacji, jak jest. To jest moje zdanie. Ja muszę tych rzeczy pilnować, jestem za to odpowiedzialny - podkreślił Tchórzewski. Minister zaprosił przedstawicieli związkowców do rozmów. Część związkowców krzyczało, że jest na to za późno i skandowała: "Tchórzewski - dymisja". Mimo tego przedstawiciele związkowców udali się na rozmowy. Po kilkunastu minutach delegacja związkowa opuściła gmach ministerstwa. Sławomir Kozłowski, przewodniczący Solidarności w JSW, zapowiedział, że górnicy nie zaprzestaną protestów dopóki "minister będzie ręcznie sterował spółką".
- Powiedzieliśmy, że mu (ministrowi Tchórzewskiemu - red.) tylko prosto w oczy, że jest kłamcą - powiedział po spotkaniu Roman Brudziński, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w JSW. Jak relacjonował, delegacja związkowa dopytywała, "co zadecydowało o tym, że pan prezes Ozon dzisiaj stracił głowę". - Naszym zdaniem jest to tylko kwestia tego, że był na tyle samodzielny, że podejmował decyzję dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, a nie decyzje polityczne, które są wymyślane w gabinetach ministerialnych - mówił Brudziński.
Konkurs trwa
Mimo że Daniel Ozon stracił swoje stanowisko we wtorek, to już pod koniec maja br. rada nadzorcza JSW ogłosiła konkurs na nowego prezesa i jego czterech zastępców. Wszystko dlatego, że kadencja obecnego zarządu upływa w połowie tego roku.
Jak informowano wcześniej, pisemne zgłoszenia kandydatów miały być przyjmowane w spółce do 11 czerwca. Rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami spełniającymi określone w ogłoszeniu wymogi zaplanowano zaś się w warszawskim biurze JSW dniach 24-26 czerwca.
Zarząd JSW ma zostać wybrany na kolejną trzyletnią kadencję.
Akcje spółki około południa traciły na wartości blisko 6 procent.
Autor: mb/mmh / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: jsw.pl