Sukcesywnie przekazuję nagrodę na działalność mojej partii - powiedział w poniedziałek wicepremier Jarosław Gowin, pytany o to, czy oddał przyznaną mu w ubiegłym roku premię. Jak dodał, temat ewentualnych kolejnych nagród został "zamknięty przez pana premiera Morawieckiego". - Nie będzie ani nagród dla ministrów, ani podwyżek - stwierdził wicepremier.
Wynika z niej, że nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65 100 zł rocznie do 82 100 zł), 12 ministrów w KPRM (od 36 900 zł rocznie do 59 400 zł) oraz była premier Beata Szydło (65 100 zł). Wicepremier Jarosław Gowin otrzymał 65 100 zł.
"Na działalność mojej partii"
W reakcji na przekazane informacje Brejza w połowie lutego wysłał zapytania do poszczególnych ministrów, między innymi o to, czy zamierzają zwrócić otrzymaną kwotę. W poniedziałek został o to zapytany przez dziennikarzy minister nauki i szkolnictwa wyższego.
- Od początku mówiłem, że sukcesywnie przekazuję tę nagrodę na działalność mojej partii - przyznał szef partii Porozumienie (wcześniej Polska Razem).
Jak dodał, temat nagród "został zamknięty przez pana premiera Morawieckiego".
- Nie będzie ani nagród dla ministrów, ani podwyżek. Myślę, że w tej kadencji nie wrócimy też do projektu przewidującego przesunięcie podsekretarzy w skład służby cywilnej - powiedział Jarosław Gowin.
Chodzi o zapowiadaną przez premiera Mateusza Morawieckiego nowelizację ustawy o służbie cywilnej zakładającą przeniesienie części wiceministrów (podsekretarzy stanu) do służby cywilnej. Jednym z efektów miały być wyższe niż do tej pory wynagrodzenia dla tej grupy urzędników. Projekt pozytywnie zaopiniowała Rada Służby Publicznej.
- Gdybym miał powiedzieć jednym słowem, o czym jest ta ustawa, to powiedziałbym, że o podwyżkach. To jest ustawa o znaczących podwyżkach dla rządu. Wiceministrowie będą zarabiać średnio 20 tys. zł miesięcznie. Dziś zarabiają 10 tys. zł brutto, nie licząc komponentów - komentował projekt w rozmowie z PAP poseł Platformy Obywatelskiej Mariusz Witczak.
Nie na raz
Wicepremier nie mógł jednorazowo przekazać całej nagrody na działalność partii Porozumienie (do listopada Partia Razem).
Zgodnie z ustawą o partiach politycznych, darowizna osoby fizycznej na rzecz partii nie może bowiem przekraczać 15-krotności najniższej pensji krajowej. W ubiegłym roku płaca minimalna wynosiła 2000 zł brutto, w tym zaś wzrosła do 2100 zł brutto.
W efekcie darowizna przekazywana przez osobę fizyczną w całym 2017 nie mogła przekroczyć 30 tys. zł, zaś w tym roku maksymalnie może wynieść 31,5 tys. zł.
Do tego można doliczyć jedynie składkę członkowską. Maksymalna jej wysokość w skali roku to kwota minimalnego wynagrodzenia, czyli 2000 zł w 2017 roku lub 2100 w roku 2018.
Gowin żalił się na pensję
Gowin wspomniał też, że kiedy w latach 2011-2013 kierował w rządzie PO resortem sprawiedliwości, miał na utrzymaniu trójkę dzieci i "czasami nie starczało do pierwszego".
Jarosław Gowin ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska był od 18 listopada 2011 do 6 maja 2013 roku. Według oświadczenia majątkowego za rok 2012, złożonego w kwietniu 2013 roku, Gowin wśród dochodów wymienił roczne wynagrodzenie ministra sprawiedliwości w wysokości 174,2 tysięcy złotych brutto, dietę poselską - 29,5 tys. zł, dietę członka Krajowej Rady Sądownictwa - 3,8 tys. zł, uposażenie poselskie - 2,2 tys. zł oraz dochód z tytułu praw autorskich - 330 zł.
Oznacza to, że łączny roczny dochód Jarosława Gowina wyniósł ponad 210 tysięcy złotych. W przeliczeniu daje to średnią miesięczną pensję na poziomie około 17,5 tysiąca złotych.
Co zrobili pozostali ministrowie?
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki poinformował, że nagrodę w wysokości ponad 75 tysięcy złotych, którą otrzymał za pracę na stanowisku ministerialnym w 2017 roku, przekazał na cele charytatywne. - Za inne osoby nie będę się wypowiadał w tym momencie, ponieważ myślę, że tak należy - powiedział Morawiecki na konferencji prasowej. Szef rządu nie ujawnił, które organizacje charytatywne wsparł swoją nagrodą za 2017 rok.
Z kolei minister energii Krzysztof Tchórzewski w odpowiedzi na zapytanie posła Brejzy poinformował, że powodem przyznania tak wysokiej nagrody pod koniec roku był jego "olbrzymi sukces negocjacyjny w Komisji Europejskiej, którego wynikiem było przyjęcie polskiej poprawki przez Radę Unii Europejskiej ds. Transportu, Telekomunikacji i Energii, która wprowadziła do projektu tzw. pakietu zimowego UE zgodę na korzystanie przez Polskę z węgla w produkcji energii elektrycznej".
- Uważam, że za swoją pracą na te nagrody w pełni zasłużyłem - podkreślił minister Tchórzewski.
"Nagrody za ciężką pracę"
W ostatni czwartek była premier Beata Szydło, pod nieobecność premiera Mateusza Morawieckiego, zabrała głos przed głosowaniem ws. wniosku o odrzucenie informacji szefa MSZ nt. polityki zagranicznej. Odniosła się w nim do kwestii nagród dla ministrów rządu PiS, która - w jej ocenie - stała się "hucpą urządzaną przez polityków opozycji". - Tak, rzeczywiście ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały. To były nagrody oficjalne, nagrody, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów. Ci ludzie ciężko pracowali i pracują po to, żeby wszyscy Polacy mogli cieszyć się z rozwoju Polski, a nie tylko wybrane grupy interesów - mówiła była szefowa rządu. - Ja mogę dzisiaj stanąć przed wszystkimi i rozliczyć się ze wszystkiego, co przez dwa lata zostało zrobione. Mogę z otwartą przyłbicą mówić o premiach, nagrodach, bo to były pieniądze uczciwie wypłacane z budżetu, który był na to przeznaczony, a gdzie były wypłacane nagrody dla waszych polityków? Na śmietnikach, cmentarzach, czy u Sowy? - pytała Szydło.
Autor: mb//dap / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24