Osoby, które osiągną wiek emerytalny, będą mogły pracować dłużej, aby mieć wyższe świadczenie - przekonywał wczoraj prezydent Andrzej Duda, prezentując projekt obniżenia wieku emerytalnego. Dotąd był to argument PO, który Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera, nazywała "zabiegiem PR-owskim". Materiał programu "Polska i Świat" w TVN24.
Prezydent Andrzej Duda wczoraj podpisał i wysyłał do Sejmu własny projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny. Jego propozycja zakłada obniżenie wieku przejścia na emeryturę do 65 lat dla mężczyzn, 60 dla kobiet. Co ważne, przejście na emeryturę ma być dobrowolne - a to oznacza, że osoba, która osiągnie wymagany wiek, będzie mogła pracować dalej, gdy będzie chciała.
Różnica zdań
- Jeżeli ktoś osiągnie wiek emerytalny i chce zacząć pobierać emeryturę, to może to zrobić. Ale jeżeli ma taką wolę, jeżeli czuje w sobie siłę, jeżeli ma takie możliwości, to może pracować dalej po to, aby mieć wyższą emeryturę - powiedział wczoraj prezydent Andrzej Duda. To stanowisko jest zaskakujące, bo dotąd był to koronny argument PO, która przekonywała, że dłuższa praca oznacza wyższe świadczenia. Co ciekawe, kandydatka Prawa i Sprawiedliwości na premiera Beata Szydło polemizowała z nim nawet wczoraj, już po wypowiedzi prezydenta. - Wmawianie dzisiaj ludziom, którzy mają uwierzyć w to, że podwyższenie wieku emerytalnego wpłynie korzystnie na wysokość ich emerytur to tylko i wyłącznie zabieg PR-owski rządzących - mówiła wczoraj Szydło.
Jak jest w rzeczywistości? Z wyliczeń ekspertów wynika, że długość pracy ma wpływ na wysokość emerytury. Jeśli doszłoby do obniżenia wieku emerytalnego tak, jak proponuje to prezydent, przyszłe świadczenia emerytalne spadłyby o kilkaset złotych. Najwięcej straciłyby kobiety - wynika z symulacji przeprowadzonej przez Pracodawców RP.
Co zakłada projekt Dudy?
Głównym założeniem prezydenckiego projektu jest przywrócenie przywrócenie wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Nie ma tutaj odniesienia do wymaganego okresu składkowego lub nieskładkowego, który uprawniałby do przejścia na emeryturę. Drugą zmianą jest likwidacja instytucji emerytury częściowej. Projekt proponuje powrót do obowiązującego do końca 2012 r. rozwiązania, zgodnie z którym każdy, kto osiągnął wiek emerytalny, a nie ma uzbieranego wystarczającego kapitału, dostawałby minimalną emeryturę gwarantowaną. Pod jednym warunkiem: trzeba mieć 20 (dla kobiet) lub 25 lat (dla mężczyzn) okresu składkowego i nieskładkowego. Okres ten miałby być taki sam dla różnych roczników ubezpieczonych. Do takiej emerytury dopłacałoby państwo. Warto podkreślić, że w uzasadnieniu do projektu nie podano symulacji, jak zmiana wieku emerytalnego wpłynie na wysokość przyszłych świadczeń emerytalnych. W projekcie ustawy zapisano, że zmiany miałyby wejść w życie już 1 stycznia 2016 r. Zdaniem twórców ustawy łączny koszt zmian dla sektora finansów publicznych miałby wynieść około 40 mld zł za lata 2016-2019.
Autor: msz / Źródło: "Polska i Świat"