Mocna wymiana zdań pomiędzy Ministerstwem Obrony a zakładem PZL Mielec po decyzji o wyborze do dalszych testów śmigłowca Caracal, a odrzuceniu m. in. produktu mieleckich zakładów. "MON zawsze cenił i szanował władze PZL Mielec i zatrudnianych przez nią pracowników. (…) W sprawie decyzji o niezakwalifikowaniu do testów weryfikacyjnych maszyny oferowanej przez Mielec zawsze podnoszono jedynie kwestie merytoryczne. Nigdy nie starano się w sposób celowy i świadomy deprecjonować osiągnięć mieleckiego zakładu i jego załogi" - podkreśla resort.
W przetargu na śmigłowiec dla polskiego wojska do etapu testów wybrano maszynę oferowaną przez Airbus Helicopters - H225M (wcześniej znany jako Eurocopter EC725) Caracal. Odrzucono dwa inne śmigłowce - Black Hawk amerykańskiej korporacji Sikorsky i jej polskiego zakładu PZL Mielec oraz AW149 proponowany przez PZL-Świdnik i jego właściciela - grupę AgustaWestland.
Tylko względy formalne
Ministerstwo podkreśla, że "niezakwalifikowanie oferowanego śmigłowca Black Hawk do dalszego etapu postępowania było spowodowane niespełnieniem warunków określonych w wymaganiach zamawiającego". "Nie podważa to w niczym zalet tej maszyny. Zaoferowany model, w wersji zgłoszonej do przetargu, nie odpowiadał założeniom, które znane były wszystkim trzem oferentom. Z tych powodów nie został on zakwalifikowany do testów" - czytamy w oświadczeniu MON. "Ponieważ wymagania zamawiającego znane były wszystkim trzem oferentom doskonale wiedzieli oni, jakie są oczekiwania i potrzeby wojska. Mieli również pełną świadomość, że niespełnienie wymogów formalnych może być powodem odpadnięcia z dalszego postępowania. Dodać należy, że udział w przetargu miał charakter dobrowolny, a oferent mógł, ale nie musiał brać w nim udziału" - podkreśla resort. Zdaniem ministerstwa "PZL Mielec zaoferował maszynę, która nie spełniła formalnych wymogów opisanych w warunkach przetargu". MON "z uznaniem odnotowuje" fakt wprowadzenia do mieleckiej fabryki kapitału zagranicznego w roku 2007, co pozwoliło na utrzymanie i rozwój tego zakładu. "Mając na względzie to, że na świecie użytkowanych jest tak wiele maszyn z rodziny Black Hawk jesteśmy przekonani, że dla mieleckich zakładów i zatrudnionej tam załogi oznacza to wiele wartościowych zamówień, które przełożą się na stabilność zatrudnienia i dalsze funkcjonowanie zakładu" - czytamy w oświadczeniu.
Pretensje?
W swoim oświadczeniu zarząd PZL Mielec napisał w poniedziałek, że odrzucenie oferty zakładu w przetargu na śmigłowiec dla polskiej armii "może mieć konsekwencje dla funkcjonowania PZL Mielec". "W 2007 roku Rząd RP po kilkumiesięcznych negocjacjach zaprosił firmę Sikorsky, poprzez jej właściciela UTC, do zakupu 100 proc. udziałów w celu uratowania firmy oraz wprowadzenia produktu, z którym mogłaby dalej rosnąć. Był nim właśnie śmigłowiec Black Hawk. Niestety, nie znalazł on uznania polskich władz, mimo iż 28 krajów świata używa go jako podstawowego śmigłowca wielozadaniowego" - czytamy. "Po ogłoszeniu decyzji MON w przestrzeni publicznej oraz w mediach pojawiło się wiele wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa, władz i ludzi polityki stawiających w niekorzystnym świetle konsorcjum PZL Mielec/Sikorsky Aircaft Corporation, które złożyło w przetargu ofertę zakupu przez Wojsko Polskie produkowanego w Mielcu śmigłowca Black Hawk" - głosi komunikat.
Zarząd zakładu w komunikacie odnosi się do medialnych wypowiedzi, które są - jego zdaniem - "krzywdzące".
"Wierzymy, że wynikają one zapewne z emocji wywołanych reakcjami opinii publicznej i związków zawodowych i nie mają na celu oczerniania PZL Mielec. Dotychczas nie zabieraliśmy głosu w tej sprawie – poza oświadczeniem wydanym tuż po ogłoszeniu decyzji MON - nie kwestionowaliśmy jej zasadności, nie podważaliśmy argumentacji ministerstwa. Teraz jesteśmy jednak zmuszeni przemówić" - czytamy.
Autor: mn / Źródło: tvn24bis.pl