O szansie na długofalową gwarancję energii w przystępnej cenie napisała we wtorek prorządowa prasa węgierska po udzieleniu przez Komisję Europejską zgody na rozbudowę elektrowni atomowej w Paksu. Prasa opozycyjna akcentuje zagrożenia.
"Zakończyła się batalia w Brukseli, dzięki czemu została usunięta ostatnia przeszkoda przed inwestycją Paks II" - podkreśla prorządowy dziennik "Magyar Ideok" po poniedziałkowej decyzji KE, że węgierskie wsparcie finansowe na budowę dwóch reaktorów w elektrowni atomowej w Paksu jest zgodne z unijnymi zasadami udzielania pomocy państwa. "W ten sposób na Węgrzech powstaną najnowocześniejsze bloki, które mogą długofalowo zagwarantować energię elektryczną w przystępnej cenie" - pisze gazeta, podkreślając, że elektrownia atomowa nie emituje dwutlenku węgla.
Możliwe obniżki opłat
"Magyar Idoek" informuje przy tym, że obecnie 32 proc. energii konsumowanej na Węgrzech pochodzi z importu, 36 proc. - z czterech działających reaktorów w Paksu, reszta zaś - z innych źródeł. Dziennik akcentuje też zalety energii jądrowej, zamieszczając grafiki pokazujące, że okres eksploatacji elektrowni atomowej wynosi 60 lat, a słonecznej i wiatrowej po 15-20 lat, zaś cena wyprodukowanej w reaktorach energii jest około trzykrotnie niższa. Gazeta przytacza też słowa szefa frakcji parlamentarnej rządzącego Fideszu Janosa Halasza, że decyzja KE gwarantuje możliwość dalszego obniżania opłat za media. Konserwatywny, ale krytyczny wobec rządu dziennik "Magyar Nemzet" podkreśla, że "potwierdziło się, iż rząd w ostatnich latach głosił nieprawdę na temat rozbudowy Paksu", gdyż zdaniem KE inwestycja ta, wbrew jego zapewnieniom, zawiera pomoc państwa. Gazeta pisze też, że według oficjalnych obliczeń rządu elektrownia będzie mogła dostarczać kilowatogodzinę energii za 17 forintów (5 eurocentów), a jej ceny rynkowe będą rosnąć. Tymczasem "Magyar Nemzet", powołując się na szacunki węgierskiego Regionalnego Energetycznego Centrum Badawczego, podkreśla, że aby Paks nie generował strat, powinien sprzedawać energię po cenie dwukrotnie wyższej niż obecna. "Jeśli ceny rynkowe nie zaczną rosnąć, różnicę będzie musiało pokryć państwo" - pisze gazeta.
Ryzyko finansowe
Dziennik podkreśla też, że decyzja KE wywołała krytykę w sąsiadującej z Węgrami Austrii, a sprawa Paksu była też przedmiotem sporu w węgierskim parlamencie, gdzie współprzewodnicząca partii Polityka Może Być Inna (LMP) Bernadett Szel zarzucała rządowi, że chce w ten sposób "kajdanami związać z nuklearnym lobby" przyszłość węgierskich dzieci i wnuków. Lewicowy dziennik "Nepszava" pisze o "olbrzymim ryzyku" finansowym wiążącym się z rozbudową Paksu. Dziennik powołuje się na szacunki Greenpeace'u, że eksploatacja nowych reaktorów może wymagać co roku wsparcia państwa w wysokości nawet 285 miliardów forintów (920 milionów euro). Poza tym reaktor Rosatomu, który ma zostać zamontowany w Paksu, "podobno boryka się z pewnymi wyzwaniami technicznymi" - pisze gazeta, zdaniem której inwestycja "w znacznie większym stopniu chroni rosyjskie niż węgierskie interesy". "Nepszava" podkreśla, że z tego powodu LMP zapowiedziało inicjatywę rozpisania referendum, w którym pytanie miałoby brzmieć: "Czy zgadza się pan(i) z tym, by na Węgrzech nie można było uruchamiać elektrowni atomowych o większej mocy produkcyjnej niż obecnie działających bloków?". Zdolność produkcyjna dwóch nowych reaktorów ma przekraczać zdolność produkcyjną obecnie działających czterech. Dziennik snuje też przypuszczenia, że KE mogła zgodzić się na rozbudowę Paksu między innymi dlatego, że nabiera kształtów idea Europy dwóch prędkości i "nie ma sensu sprzeciwiać się inwestycji nuklearnej takiego kraju", który za 10 lat, gdy nowe reaktory zostaną uruchomione, "będzie się już przypuszczalnie znajdował się na peryferiach unijnej współpracy".
Autor: mb/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: atomeromu.hu