Wartość światowego rynku akcji dochodzi do 100 bilionów dolarów - informuje Bloomberg. I choć analitycy zdają się być zaniepokojeni tą informacją, to uspokaja fakt, że kursy akcji "nie rozbiegają się mocno" z wycenami przedsiębiorstw.
Pod koniec ubiegłego tygodnia, wartość wszystkich spółek na światowych giełdach osiągnęła 98 750 067 000 000 dolarów - podał Bloomberg.
98,750,067,000,000 reasons to be worried about 2018 https://t.co/55cUSB9Aqp via @gadfly pic.twitter.com/Cc8dBAb33f
— Bloomberg (@business) 5 grudnia 2017
Bogactwo rośnie w zaskakującym tempie. Pod koniec lipca ta wartość osiągała 77 bilionów dolarów, a w lutym ubiegłego roku była o prawie połowę niższa niż obecnie.
Popularny Indeks MSCI banku Morgan Stanley, informujący o sytuacji na 47 światowych giełdach, ma 503 pkt. Pod koniec ubiegłego roku miał 424 pkt.
Boom na rynkach
Wzrost zysków spółek, trwający od kilkunastu miesięcy objął USA, Europę Zachodnią i rynki wschodzące. Liderem są amerykańskie korporacje, których zyski biją wszelkie rekordy i przekraczają oczekiwania analityków rynku. Polska nie jest wyjątkiem, a indeks 20 największych spółek na Giełdzie papierów Wartościowych urósł w ciągu roku o 15 proc.
Dobrze ma się też rynek nieruchomości. Wskaźnik cen domów w USA dla 20 metropolii urósł we wrześniu o 6,2 proc. r/r, o czym, poinformowała agencja Standard & Poor's. To najszybszy wzrost wskaźnika od czerwca 2014 roku, co sugeruje solidny popyt na nieruchomości. W Polsce mieszkania w ciągu roku podrożały nawet o 10 procent.
Inwestorzy są zatem pozytywnie nastawieni, agresywnie kupują, a giełdy idą w górę.
Do ogólnego zadowolenia przyłączają się także konsumenci. W listopadzie zaufanie kupujących Amerykanów było najwyższe od 17 lat, o czym dowodzi rosnący wskaźnik Conference Board, badający nastroje konsumentów.
O pewności świadczy też rosnąca liczba kredytów. W tym roku (do września) wartość udzielonych kredytów wzrosła w Polsce o 12 proc. (o 3,8 mld zł) - obliczył Expander.
Ostrzeżenie banku
Takie nastroje martwią niektórych ekonomistów. Niska inflacja i przedłużająca się hossa na rynkach mogą się zamienić dla inwestorów w "ból" - twierdzi Goldman Sachs.
Christian Mueller-Glissmann, strateg w Goldman Sachs uważa, że "wszystko, co dobre, musi się skończyć".
"Rzadko zdarza się, żeby akcje, obligacje i kredyty były równie drogie w tym samym czasie. Tak było tylko w ryczących latach 20. i złotych czasów lat 50." - napisał w ostrzegawczym liście.
Bank Rozliczeń Międzynarodowych, natomiast gromi, że inwestorzy ignorują sygnały ostrzegawcze mówiące, że rynki finansowe mogą się przegrzać, a zadłużenie konsumentów rośnie do poziomu niemożliwego do podtrzymania.
Hossa w ostatnich kilkunastu miesiącach nie może być użyta jako argument, że dobra koniunktura się utrzyma - zauważają zgodnie eksperci.
Bańka spekulacyjna
Z obliczeń Bloomberga wynika, że słowo "bańka" pojawia się stosunkowo rzadko w materiałach prasowych w porównaniu ze wcześniejszymi szczytami. Co może być informacją, że inni analitycy nie mają podobnych obaw, co Goldman.
Najczęściej informacja o bańce pada w stosunku do bitcoina, który raz z za razem bije rekordy notowań. Obecnie jego wartość przekracza 11,5 tys. dolarów.
Goldman Sachs przedstawił dwa warianty. W pierwszym, bank przewiduje wolniejsze niż dotychczas wzrosty cen akcji i jednocześnie podnoszenie się rentowności obligacji, czyli spadek ich ceny. To oznacza mniejsze zyski dla inwestorów.
Zgodnie z drugim scenariuszem, dynamiczny wzrost inflacji doprowadziłby m.in. do wyraźnego obniżenia się wyceny wartości przedsiębiorstw. Co sprawiłoby, że inwestorzy zaczęliby pozbywać się trzymanych aktywów.
Ten scenariusz analitycy Bloomberga nazywają mniej prawdopodobnym.
W odróżnieniu od poprzedniej wielkiej hossy z lat 2003-2007, która poprzedziła kryzys, w chwili obecnej nie ma dramatycznej różnicy między zyskami spółek a kursami akcji. Jeśli chodzi o rynki wschodzące.
Autor: ps/ms / Źródło: Bloomberg, tvn2bis.pl