Gdyby utrzymać stare zasady waloryzacji, w marcu przyszłego roku najbiedniejsi emeryci zyskaliby 33 złote brutto. Dostaną jednak więcej, bo rząd szykuje zmiany zasad podwyżek - informuje "Gazeta Wyborcza".
12 czerwca br. rząd przyjął propozycję zwiększenia waloryzacji emerytur i rent w 2019 roku. - Zaproponowaliśmy wskaźnik waloryzacji na poziomie 3,26 procent - powiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.
Zwróciła uwagę, iż wprowadzenie proponowanego wskaźnika waloryzacji oznaczałoby, że "najniższe emerytury wzrosłyby o 33 zł 57 groszy, a przeciętne świadczenie o 73 zł i 77 groszy". Zaznaczyła, że koszt przewidywanej waloryzacji na 2019 rok to 6 mld 860 mln zł.
Rafalska podkreśliła też, że resort rodziny i pracy pracuje nad nowym mechanizmem waloryzacji emerytur. - Nie jest żadną tajemnicą, bo zostaliśmy zobowiązani przez pana premiera do tego, żeby przygotować i opracować nowy mechanizm waloryzacyjny. W resorcie przy współpracy z ZUS, w porozumieniu z kancelarią premiera, pracujemy nad zmianą mechanizmu waloryzacji - zapowiedziała.
Jakie zmiany?
Na czym polegałaby ta zmiana? OBECNIE O wysokości podwyżki decydują dwa wskaźniki: inflacja w gospodarstwach emeryckich (czyli podwyżki cen towarów, które głównie kupują emeryci) i 20 proc. realnego wzrostu płac z roku poprzedzającego waloryzację.
Dziś emeryci, renciści i osoby pobierające świadczenia przedemerytalne co roku mają waloryzację procentową. W rezultacie najbiedniejsi dostają podwyżkę niewielką, za to najbogatsi - całkiem sporą. Takie zasady powodują, że z każdym rokiem różnica między najbiedniejszymi a najbogatszymi się zwiększa.
Według informacji "Gazety Wyborczej" najwięcej zwolenników w rządzie ma pomysł, aby waloryzować emerytury i renty wszystkim o tzw. poziom inflacji, a tylko tym najbiedniejszym o inflację i dodatkowo o realny wzrost płac.
"Takie zasady nie spowodują, że rząd przeznaczy mniej pieniędzy na waloryzację i tym samym na emerytach zaoszczędzi. Pula nadal będzie taka sama, tylko inaczej dzielona, z korzyścią dla najbiedniejszych. Czyli najbiedniejsi zyskają więcej niż przypadające dziś na nich 20 proc. wzrostu płac" - czytamy w dzienniku.
Jak wylicza specjalista od ubezpieczeń społecznych Łukasz Wacławik, w takim wariancie, gdy płace wzrosną o 2,5 proc., Polacy z najniższą rentą i emeryturą z ZUS i KRUS mogliby dostać dodatkowe 70 zł brutto podwyżki. Przy 2-proc. wzroście - 55 zł, przy 1-proc. - 35 zł.
Nowe zasady waloryzacji rząd ma ujawnić tuż przed wyborami samorządowymi. Liczy, że dzięki temu zyska większe poparcie przy urnach - pisze "GW".
Autor: tol / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock