Ponad 333 tysiące emerytów nie spełnia warunków do otrzymania emerytury minimalnej - wynika z najnowszych danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Oznacza to wzrost o ponad 53,5 tysiąca w stosunku do marca ubiegłego roku.
Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) oraz Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE) we wtorkowym komunikacie wskazały, że jeszcze w 2011 roku bez prawa do emerytury minimalnej pozostawało zaledwie 23,9 tysiąca osób.
Po marcowej waloryzacji w bieżącym roku emeryturę niższą niż minimalna (1200 zł brutto) pobiera ponad 333,4 tysiąca osób. Oznacza to, że w ciągu dziewięciu lat liczba osób bez prawa do minimalnej emerytury zwiększyła się blisko 14-krotnie.
Jak wskazano, obecnie 5,6 procent emerytów w ZUS – zarówno z nowego, jak i starego systemu – otrzymuje świadczenie poniżej minimum. Dla porównania, rok wcześniej ta grupa stanowiła 4,9 procent.
"Federacja Przedsiębiorców Polskich oraz Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej już od kilku lat ostrzegały, że nierozwiązane problemy polskiego rynku pracy – w dalszym ciągu charakteryzującego się dużym udziałem nieobjętych ubezpieczeniem społecznym umów zlecenia – będą przekładać się na gwałtowny wzrost liczby osób pozbawionych prawa choćby do minimalnej emerytury" - czytamy w komunikacie.
Tegoroczny przyrost liczby emerytów pozbawionych prawa do najniższej emerytury jest wyższy niż prognozowała Federacja Przedsiębiorców Polskich. FPP prognozowała wzrost o 43 tysiące.
Emerytura niższa niż minimalna
Eksperci zwrócili także uwagę, że osoby otrzymujące emeryturę niższą niż minimalna mają również niższą waloryzację – ze względu na to, że nie mają one również prawa do waloryzacji kwotowej. W 2020 roku emeryt pobierający emeryturę poniżej minimum otrzymał waloryzację na poziomie 3,56 procent, a emeryt otrzymujący emeryturę minimalną – aż 9,09 procent.
"Emerytura minimalna nie przysługuje tym osobom, które nie wykazały odpowiednio długiego stażu ubezpieczeniowego – wynoszącego 20 lat dla kobiet oraz 25 lat dla mężczyzn. Brak stażu czasami wynika z długiego okresu bierności zawodowej, ale w części przypadków ma on związek z wykonywaniem pracy na podstawie nieoskładkowanych umów zlecenia" - wyjaśnił Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, wiceprezes Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej.
"Aż do 2016 roku składki można było płacić wyłącznie od pierwszej umowy – nawet jeżeli opiewała ona na symboliczną kwotę. Od kolejnych umów płacenie składek nie było już obowiązkowe – ze względu na występowanie tak zwanego zbiegu tytułów do ubezpieczenia społecznego. Tymczasem, aby za rok pracy na podstawie umowy zlecenia został zaliczony jeden rok stażu ubezpieczeniowego, składki powinny być płacone co najmniej od wysokości podstawy równej płacy minimalnej" - dodał.
Według FPP, coraz pilniejszą kwestią staje się rozwiązanie problemu gwałtownego narastania liczby emerytów bez prawa do emerytury minimalnej. Federacja Przedsiębiorców Polskich zaproponowała, "by w odniesieniu do osób, które nie wypracowały stażu z powodu pracy na podstawie nieoskładkowanej umowy zlecenia, zastosować restytucję, czyli zaewidencjonować na ich kontach składki – jakie zostałyby zapłacone, gdyby podstawa ich wymiaru została ustalona na bazie podstawy składki zdrowotnej (którą płaci się zawsze)". "Źródłem finansowania tej operacji byłoby zniesienie zasady zbiegów tytułów do ubezpieczenia społecznego przy umowach zlecenie – obecnie oskładkowanych do wysokości płacy minimalnej – które przyniosłoby do FUS dodatkowe wpływy na poziomie ok. 3 mld zł rocznie, a jednocześnie wyrównałoby warunki konkurencyjne dla przedsiębiorców" - czytamy.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock