Vobis, zmierzająca na giełdę sieć sklepów ze sprzętem komputerowym i fotograficznym, może rozszerzyć plany zagranicznej ekspansji - pisze "Gazeta Wyborcza".
Vobis kilka tygodni temu ogłosił, że poszuka na giełdowym parkiecie pieniędzy potrzebnych do realizacji ambitnego projektu inwestycyjnego wartego ok. 230 mln zł. Sprzedaż akcji jest planowana jeszcze na ten rok, firma czeka jeszcze na zatwierdzenie prospektu emisyjnego.
Vobis za pieniądze od giełdowych graczy chce m.in. zwiększyć z obecnych 165 do 280 liczbę salonów Vobis Digital, zbudować nową sieć Vobis Mobile handlującą telefonami i sprzętem telekomunikacyjnym (do końca roku ma mieć 15 sklepów, a docelowo ok. 200-220). W planach jest też stworzenie supermarketu internetowego, a także ekspansja zagraniczna.
Wiadomo już, że w przyszłym roku Vobis wystartuje na rynku czeskim i słowackim. Pierwsze konkretne poczynania w Czechach Vobis planuje na przyszły rok. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to budowanie sieci od zera czy zakup już istniejących sklepów. W pierwszej kolejności będzie rozwijana sieć Vobis Digital. Za 5-6 lat firma chce mieć 4-6 proc. udziału w czeskim rynku (dziś w Polsce ma 6-8 proc. rynku sprzedaży sprzętu IT). W ciągu dwóch lat sieć sprzedaży w Czechach ma przynosić zyski operacyjne.
Firma rozgląda się też za możliwością ekspansji w innych krajach, np. w Rumunii. Warto przypomnieć, że w 2006 r. firma nabyła prawa do znaku Vobis w wielu krajach europejskich - jak Czechy, Słowacja, Rumunia, Włochy, Francja, Węgry, Austria, Szwajcaria czy Ukraina. Dzięki rozwojowi za granicą Vobis ma rosnąć szybciej niż do tej pory, ale podstawą działalności będzie nadal rodzimy rynek, który - według szefów Vobisu - jest jeszcze daleki od nasycenia.
Zawiła historia Vobisu
Ciekawie przedstawia się historia spółki. Vobis powstał w połowie lat 90. za pieniądze niemieckiej firmy CBA. W 1999 r. całą sieć działającą w kilku krajach środkowoeuropejskich (m.in. w Czechach, Austrii, Szwajcarii, Rosji) przejął od Niemców bank Intesa. Po tej transakcji kontrolował 93 proc. udziałów w "polskim" Vobisie.
Wtedy swój pierwszy pakiet 7 proc. akcji wykupił Dariusz Pietraszkiewicz. Włosi dali mu wolną rękę w kierowaniu spółką, bo już w "niemieckich" czasach współzarządzał on Vobisem. Według relacji jednego ze stronników Intesy Pietraszkiewicz, który miał swoją firmę PC Factory, robił z Vobisem korzystne dla siebie interesy, m.in. wymuszając od Vobisu wysokie ceny zakupu komputerów. Vobis w tym czasie wypracowywał bardzo niskie zyski.
Wiosną 2003 r. PC Factory i Dariusz Pietraszkiewicz dokonali przewrotu w spółce. W lutym i maju odbyły się dwa walne zgromadzenia udziałowców. Na pierwszym zmieniono czteroosobowy zarząd, wyrzucając przedstawicieli włoskiego akcjonariusza. Na drugim przegłosowano nową emisję akcji, którą w całości objęła PC Factory. Nowe udziały były uprzywilejowane co do głosu (3:1). W ten sposób PC Factory przejęła większość głosów w Vobisie.
Włoski akcjonariusz, mając 93 proc. głosów, w ogóle nie wiedział o walnym! W imieniu banku Intesa za emisją zagłosował prywatny biznesmen Tomasz Kordas, dziś wiceprezes Vobisu. Posłużył się pełnomocnictwem wystawionym mu bezterminowo w 1999 r., gdy firma była kontrolowana przez niemiecką CBA.
Przedstawiciele Intesy próbowali odkręcić sprawę. Ich zdaniem pełnomocnictwo było przeterminowane. Początkowo walczyli w sądzie, ale szybko odpuścili. Podobno sprzedali resztki udziałów w Vobisie polskim udziałowcom za symboliczne 500 tys. euro.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24