Ministerstwo finansów forsuje ustawę hazardową, choć Rządowe Centrum Legislacji uważa, że to gniot. Niezgodny z Konstytucją - dodaje "Puls Biznesu".
Poważne uwagi do projektu nowelizacji, za który odpowiada wiceminister finansów Marian Banaś, zgłosiły prawie wszystkie ministerstwa i urzędy centralne. Na przygotowywanym przez pół roku projekcie, którym wkrótce ma się zająć rząd, suchej nitki nie zostawiło m.in. Rządowe Centrum Legislacji (RCL), które zgłosiło aż kilkadziesiąt zastrzeżeń.
Resort finansów uwzględnił jedynie te z nich, które punktowały najbardziej absurdalne zapisy noweli. Chodzi np. o odkryty przez legislatorów błąd, który sprawiał, że z rynku musiałyby zniknąć na rok wszystkie tzw. gry rozrywkowe i zręcznościowe. Właściciele pubów czy centrów rozrywki, którzy pozwalaliby klientom grać w popularne piłkarzyki czy rzutki, podpadaliby wręcz pod odpowiedzialność karną.
Inny "kwiatek”, z którego MF się wycofało, to kuriozalna regulacja, dotycząca wprowadzonego przez nowelę zakazu e-hazardu. Projekt w pierwotnej wersji zakładał, że dostawca internetu, który nie zastosowałby się do żądania blokady hazardowych stron www i w ten sposób popełniłby dwa przestępstwa karno-skarbowe, mimo to musiałby archiwizować określone dane, czyli: kontynuować popełnianie przestępstw.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24