Komisja Europejska chce zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne Europy i konkurencję na wspólnym rynku. To uderzy w Gazprom. Ten nie wyklucza, że regulacja unijnego rynku energii odbije się na cenach gazu.
Bezpieczeństwu mają służyć środki ograniczające przejmowanie kontroli nad sieciami przesyłowymi we Wspólnocie przez zagraniczne koncerny takie jak rosyjski Gazprom.
Zagraniczni inwestorzy mogliby przejmować kontrolę nad energetyczną infrastrukturą w UE tylko pod warunkiem, że przestrzegają warunku rozdziału produkcji i przesyłu energii. Chodzi o to, by dodatkowo nie zwiększać uzależnienia od np. Gazpromu, który dostarcza już w tej chwili jedną czwartą gazu zużywanego w UE i wyrażał chęć zakupu sieci przesyłowych.
Rozdział produkcji od sieci Komisja Europejska opowiedziała się także za tzw. unbundlingiem, czyli pełnym własnościowym rozdziałem produkcji od sieci, by wyeliminować szkodliwe skutki monopoli na rynku. Ta propozycja jest wymierzona w takie koncerny energetyczne, jak francuski EdF albo niemiecki EON, stąd budzi otwartą krytykę Paryża i Berlina. Zmuszałaby bowiem do podziału tych koncernów i sprzedaży części odpowiedzialnych za przesył. By załagodzić spory, KE zgodziła się na mniej radykalny wariant unbundlingu. Podkreśla, że ów rozdział ma być "skuteczny", a można to osiągnąć nie tylko sprzedając cześć firmy odpowiedzialną za przesył energii czy gazu. Koncern może bowiem zachować udziały w sieciach przesyłowych, o ile techniczne i handlowe zarządzanie tą infrastrukturą przekaże całkowicie niezależnej firmie. Ten tzw. niezależny operator systemowy nie będzie mógł mieć żadnych udziałów w firmach produkujących energię. Ma być wybierany przez państwo członkowskie i zatwierdzany przez Komisję Europejską.
Nie będzie konfliktu interesów Zarówno w przypadku rozdziału własnościowego, jak i "skutecznego", chodzi o zapewnienie, że sieci i produkcja są zarządzane całkowicie niezależnie od siebie. Ma to wyeliminować konflikt interesów, który prowadzi do dyskryminacji firm działających na rynku energetycznym. Operatorzy sieci nie będą bowiem mieli żadnego interesu w faworyzowaniu jednej firmy na niekorzyść innych - tymczasem dzieje się tak, gdy sieci i produkcja mają jednego właściciela i są razem zarządzane. Łatwiejszy dostęp do sieci i wzrost konkurencji mają być zachętami do inwestycji, co - przekonuje KE - zwiększa bezpieczeństwo energetyczne. Takie same zasady mają obowiązywać inwestorów z krajów trzecich. Będą oni mogli nabywać większościowe udziały w sieciach przesyłowych w UE tylko pod warunkiem, że UE podpisze z tymi krajami umowy gwarantujące przestrzeganie zasad europejskiego rynku energii. Krajowe władze będą odpowiedzialne za poświadczenie niezależności i rozdziału sieci od produkcji, a Komisja Europejska będzie to nadzorować.
Gazprom odpowiada Tuż przed opublikowaniem szczegółów propozycji KE, Gazprom wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że jest godnym zaufania dostawcą surowców energetycznych dla UE. - Podzielamy długoterminowy cel UE, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw. Chcemy mieć swój udział w debacie dotyczącej regulacji sektora energii w UE i jesteśmy pewni, że nasz głos będzie wysłuchany - głosi komunikat opublikowany w Brukseli. Rosyjski monopolista gazowy Gazprom nie wykluczył, że proponowana regulacja rynku energetycznego Unii Europejskiej może odbić się na cenach surowców energetycznych w Europie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24