- Unia nam się trochę rozwarstwiła. Pytanie na jak długo - tak dotychczasowe ustalenia w Brukseli komentuje w rozmowie z tvn24.pl Rafał Trzaskowski, ekspert z Centrum Natolin. Wobec weta Wielkiej Brytanii, które uniemożliwia jednomyślną zmianę traktatu UE, co najmniej 24 państwa wspólnoty pójdą własną drogą i zaostrzą rygory fiskalne za pomocą oddzielnej umowy międzyrządowej. Takie porozumienie może w przyszłości stać się jednym z powodów rozpadu UE, lub stanie się jej częścią. Wszystko zależy do tego, co uradzą politycy w Brukseli.
David Cameron oświadczył w piątek o godzinie piątej rano, po całonocnych negocjacjach w Brukseli, że nie zgodzi się na zmianę traktatu, ponieważ nie służy to interesom jego kraju. Z premierem Wielkiej Brytanii stanęły ramię w ramię Szwecja i Czechy. Bez zgody wszystkich państw UE nie jest możliwa zmiana traktatu, który jest czymś w rodzaju konstytucji UE.
Zdeterminowane przeforsować zmiany Niemcy i Francja, zdobyły poparcie wszystkich krajów euro i siedmiu innych, w tym Polski. Opracowane przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego propozycje utworzenia swoistej "unii fiskalnej", które oznaczają wprowadzenie bardziej rygorystycznych metod kontroli finansów państw wspólnoty. Mają one zostać przyjęte w formie "umowy międzyrządowej", która formalnie zostanie zawarta "obok" UE i nie będzie częścią porządku prawnego wspólnoty.
Fuzja czy dyfuzja?
Jak powiedział wiceminister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, przedstawiciele państw UE jeszcze nie zdefiniowali jak dokładnie będzie wyglądała nowa umowa, którą chcą podpisać 24 kraje. Jak tłumaczy Trzaskowski, niezależnie od szczegółów, to porozumienie będzie jakby "obok" wszystkich istniejących praw i traktatów Wspólnoty. - Zaletą takiej umowy jest to, że będzie mogła powstać szybko - dodaje ekspert.
Ważne będzie jednak to czy przywódcy unijni napiszą nową umowę tak, aby była zgodna z prawem unijnym i przystosowana do ewentualnego włączenia jej w przyszłości do traktatów. - Mamy już takie precedensy - mówi Trzaskowski. Umowy najpierw zawierane przez grupę państw, z czasem zyskiwały akceptację całej UE i stawały się prawem obowiązującym Wspólnotę.
Kluczowe w tym zakresie jest to, czy nowa "unia fiskalna" będzie korzystać z instytucji i rozwiązań już funkcjonujących w UE. Francja chciała budować oddzielne organy, które miałyby zająć się kontrolą ustaleń zawartych w nowej umowie. Według Trzaskowskiego, skutkowałoby to w przyszłości osłabieniem Wspólnoty i pogłębianiem rozłamu.
Pomysły Paryża zostały jednak niemal na pewno zduszone przez Berlin, który optuje za korzystaniem z już istniejących instytucji UE. Niemców w tym zakresie popiera między innymi Polska.
Próg wejścia
Nie wiadomo też na jakich warunkach prawnych ta umowa będzie ratyfikowana. Jacek Stawiski
Wszystkie kraje, które chcą narzucić sobie ostre ograniczenia co do tego, w jakim stopniu mogą się zadłużać, obecnie już są zadłużone ponad miarę i ciągle pożyczają pieniądze. Na dodatek proponowane rozwiązania nie rozwiążą obecnego kryzysu, mają być jedynie remedium na problemy w przyszłości.
Ważny jest jednak sygnał do rynków finansowych, iż kraje UE chcą oszczędzać i są zdeterminowane. Może to polepszyć nastroje na rynkach i załagodzić obecne problemy. Ważne jest więc, aby proponowane rozwiązania weszły jak najszybciej w życie.
Którędy droga?
- Nie wiadomo też na jakich warunkach prawnych ta umowa będzie ratyfikowana - tłumaczy Stawiski. - Szczegóły prawne będą dopiero ustalane - wtóruje Piotr Kuczyński, analityk Xelion.
Prawdopodobnie będzie to umowa międzynarodowa, wymagająca ratyfikacji jak każda inna. Ponieważ będzie ona oznaczać oddanie części suwerennych uprawnień organom międzynarodowym, w Polsce na przykład będzie to oznaczać głosowanie w Sejmie i Senacie (wymagana zgoda 2/3 posłów i senatorów przy obecności co najmniej połowy ustawowych) i podpis prezydenta.
Być może w niektórych krajach niezbędne będzie referendum, jak na przykład w Irlandii. Będzie to kolejnym problemem i potencjalnym opóźnieniem. Jak powiedziała irlandzka minister stanu ds. europejskich Lucinda Creighton, szansa na to, że będzie konieczność "zapytania się obywateli" wynosi 50 na 50.
Dwie prędkości?
Cameron bał się zmiany traktatu, bo to wymagałoby referendum w kraju, które mogłoby się stać plebiscytem nad tym, czy w ogóle wyjść z Wspólnoty. Krzysztof Bobiński
Wielka Brytania od zawsze odgrywała rolę "hamulcowego" w sytuacjach, gdy dyskutowano nad zacieśnianiem współpracy wewnętrznej. Londyn nie należy do strefy euro i do strefy Schengen. Oparcie się więc planom narzucenia centralnych wymogów fiskalnych było oczywistym krokiem. Dużą rolę w tym odgrywa londyńskie City, które należy do kilku najważniejszych centrów finansowych na świecie. Unijne regulacje byłyby szkodliwe dla londyńskich finansistów.
- Jednak dotychczas wszystkie decyzje były podejmowane wspólnie - mówi Traszkowski. Jak mówi ekspert, nawet gdy Londyn w przeszłości decydował się nie przyjąć pewnych rozwiązań, to brał udział w ich tworzeniu. - Teraz przez weto Camerona wymuszone przez eurosceptyków Wielka Brytania postawiła się na marginesie - dodaje Traszkowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (Fot. EPA)