Na podpis prezydenta czeka "ustawa kominowa", uwalniająca zarobki m.in. menedżerów w państwowych firmach. Teraz mają one być kształtowane na takich zasadach, jak w firmach prywatnych. Te zasady jednak wcale nie są przejrzyste.
Teoretycznie decyzje o zarobkach w spółce powinny leżeć w rękach rad nadzorczych albo specjalnie powołanych komitetów wynagrodzeń. W praktyce - wysokość pensji zależy od... dobrego prawnika - stwierdza Gazeta Giełdy "Parkiet".
Zarobki zarządzających spółkami giełdowymi rosną w podobnym tempie, jak zarobki reszty Polaków - wynika z analiz dziennika. Kwota wypłacona prezesom i członkom rad nadzorczych przedsiębiorstw notowanych na warszawskiej giełdzie w 2007 roku była o 10 procent wyższa niż w rok wcześniej.
Ile to jest?
650 mln złotych - tyle za swoją pracę dostali w ubiegłym roku członkowie zarządów spółek giełdowych. Na rady nadzorcze przypadło 90 mln złotych.
Zdecydowana większość zarobków pochodzi ze stałej części wynagrodzenia: pensji i dodatków socjalnych.
Powinno być inaczej - ocenia "Parkiet". Pensje powinny być uzależnione od wyników finansowych spółek. Programy motywacyjne są wprawdzie coraz częściej stosowanym sposobem poprawy wydajności pracy zarządów spółek, jednak w oficjalnych zestawieniach płac wciąż pokutuje stała pensja, a wartość bonusów nie jest podawana klarownie.
Na bardziej rozwiniętych rynkach oprócz gotówki i wartości tzw. świadczeń socjalnych czy samochodu służbowego, spółki podają szczegółowe dane dotyczące długoterminowych pakietów wynagrodzeń w akcjach lub opcjach na akcje. W Polsce bardzo często przedstawiana jest jedynie łączna wartość programów motywacyjnych - bez przypisania pakietów konkretnym osobom.
Niebezpieczny jak Enron
Jednak premiowanie zależne od wyników kryje w sobie poważne niebezpieczeństwa, wskazuje "Parkiet". Kiedy giełdy idą w dół, nie ma szans za spieniężenie zysków. Przypadek Enronu pokazał, że system motywacyjny może być zagrożeniem także dla akcjonariuszy.
Rady nadzorcze mogą śpieszyć się z informowaniem o potencjalnych zyskach, chcąc pokazać dobre rezultaty niezależnie od sytuacji rynkowej. Dalekosiężne skutki takich działań pozostają poza kontrolą - jak w przypadku Enronu. Dzięki tamtej aferze na świecie z dużą ostrożnością podchodzi się do wynagradzania w systemie wysokich premii.
Ustawa kominowa
Tymczasem jeszcze tylko 4 dni ma prezydent na decyzję, co zrobić z ustawą kominową. Jeśli wejdzie w życie, w praktyce znikną ograniczenia w zarobkach zarządów spółek Skarbu Państwa. Jej zwolennicy argumentowali, że zmiana jest potrzebna, bo praca na państwowym etacie przestaje być atrakcyjna dla fachowców - i odchodzą oni do prywatnego biznesu.
Zmieniona ustawa może więc poprawić jakość zarządzania, ale może nas też drogo kosztować. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na zarobki prezesów w innych spółkach.
Nowa ustawa nie ukróci też stosowania kruczków prawnych, które wciąż pozwalają dorabiać menedżerom spółek Skarbu Państwa. Jak szacuje money.pl, skorzystają z nich menedżerowie z 71 największych spółek.
Rząd tymczasem ma nadzieję, że po wejściu w życie zaproponowanych przez resort skarbu rozwiązań, państwo jako właściciel wielu podmiotów gospodarczych, będzie mogło prowadzić bardziej elastyczną politykę kształtowania wynagrodzeń osób, które nimi zarządzają.
Źródło: "Parkiet"