20 mld zł w ratach rozłożonych na kilkanaście lat - tyle rząd chce przeznaczyć na zwrot majątku odebranego prywatnym właścicielom w latach 1944-1962. To tylko jedna piąta szacunkowej wartości utraconego mienia.
Projekt ustawy reprywatyzacyjnej, który w listopadzie ma trafić do Sejmu, to kompromis między ograniczonymi możliwościami państwa a koniecznością wyrównania krzywd milionów obywateli, którym władze komunistyczne odebrały dorobek życia - zauważa "Dziennik".
- 20 mld to kwota, którą resort skarbu może zebrać dzięki sprzedaży państwowych udziałów w niektórych przedsiębiorstwach, niesprywatyzowanych gruntów rolnych czy majątku komunalnego, oraz tworząc specjalne dotacje budżetowe - tłumaczy gazecie rzecznik resortu skarbu Michał Wewiór. Rząd planuje, że ustawa o zadośćuczynieniach, bo taką nosi nazwę, wejdzie w życie w styczniu.
Kto dostanie rekompensaty?
O rekompensaty będą mogli upominać się ci, którzy byli polskimi obywatelami w chwili utraty majątków, i ich potomkowie. Zarówno narodowość, jak i miejsce zamieszkania nie mają znaczenia. Projekt ustawy przewiduje także rekompensaty dla tych osób, których majątek w czasie okupacji zabrali hitlerowcy, a władze komunistyczne przejęły na własność. To szczególnie częsty przypadek wśród rodzin ofiar Holokaustu. Ustawa nie obejmie natomiast większości Niemców mieszkających przed wojną w Polsce, którzy po wojnie w ramach odpowiedzialności zbiorowej byli najczęściej uznani za "wrogów narodu polskiego" i pozbawieni polskiego obywatelstwa.
Stolica osobno
Reprywatyzacja nie będzie dotyczyć Warszawy. Stolica przygotowuje własne przepisy mające odwrócić tzw. dekrety Bieruta.
Część wartości zamiast kamienicy
Przygotowany przez rząd projekt nie przewiduje też zwrotu majątków w naturze. Zakłada jedynie, że jeżeli dana nieruchomość nadal znajduje się w rękach państwa, poszkodowany może ją wykupić, płacąc po części przyznanym odszkodowaniem.
Pieniędzy i tak nie starczy
Czy pieniędzy wystarczy dla zaspokojenia wszystkich roszczeń? Z pewnością nie. Resort oblicza, że wartość zabranych majątków sięga 100 mld zł. Gdyby te wyliczenia były ostateczne, poszkodowani otrzymaliby zaledwie ok. 20 proc. wartości utraconych majątków. Faktyczne rozmiary roszczeń poznamy dopiero za blisko rok.
Wypłaty zajmą lata
Od momentu wejścia w życie ustawy poszkodowani będą mieć dokładnie 12 miesięcy na złożenie wniosków. Dopiero po upływie tego terminu rząd podzieli między wnioskodawców te 20 mld zł. W ten sposób rozstrzygnie, jak duże procentowo będą rekompensaty. - Teoretycznie Rada Ministrów może podjąć decyzję o niewielkim zwiększeniu kwoty, ale jest to mało prawdopodobne - uważa źródło w Ministerstwie Skarbu Państwa. Podkreśla jednak, że wypłata rekompensat zajmie kilkanaście lat.
Ustawa skąpi?
Proponowana ustawa jest znacznie mniej szczodra niż zawetowany przed 7 laty przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego projekt przygotowany przez rząd Jerzego Buzka. - Obiecywać można dużo, ale to pierwszy projekt, który ma realne szanse na wejście w życie - mówi Maciej Wewiór. Bo, jak tłumaczy, przez 20 lat państwo pozbyło się większości majątku. To jednak nie przekonuje poszkodowanych.
Niezadowolony jest też Mirosław Szypowski, prezes Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Rewindykacyjnych. - Ponad 70 proc. zabranych nieruchomości wciąż należy do państwa, dlatego zwrot powinien być także w naturze - uważa.
- W przeciwieństwie do USA Polska to kraj boomu gospodarczego - powinien oddać więcej - powiedział "Dziennikowi" Jehuda Evron, prezes Holocaust Restitution Committee z Nowego Jorku. Oceną wartości mienia Żydów mieszkających w krajach Europy Środkowej w przededniu wybuchu II wojny światowej zajmuje się od roku 2003 izraelski komitet międzyministerialny, który oszacował jego wartość na 30 miliardów dolarów.
Ustawa nie przekreśla jednak możliwości dopominania się przez poszkodowanych o 100 proc. rekompensat w sądzie. Tyle, że wtedy rezygnują z korzyści ustawy reprywatyzacyjnej, a wyrok sądu pozostaje dla nich niewiadomą.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24