Około 60 proc. norweskich firm przestrzega obowiązku nakazującego, by co najmniej 40 proc. członków zarządu stanowiły kobiety - poinformowała w czwartek minister ds. dzieci i równouprawnienia Karita Bekkemellem.
Firmom, które nie podporządkują się temu obowiązkowi, od 1 stycznia 2008 roku będzie grozić zamknięcie, choć rząd nie wykluczył, że zamieni karę na grzywnę.
Norwegia wprowadziła taki przepis w 2005 roku jako pierwsze państwo na świecie. Wówczas tylko 30 proc. firm spełniało ten warunek.
Obowiązku parytetu płci w zarządach musi dopełnić około 500 norweskich firm, w tym te notowane na giełdzie.
Prawo wzbudza jednak kontrowersje m. in. dlatego, że można je uznać za pogwałcenie prawa własności (właściciel firmy traci wolność decydowania o tym, kto będzie nią kierował). Niewykluczone też, że parytet wprowadzono wbrew unijnej dyrektywie o równouprawnieniu w pracy obowiązującej również w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EEA), do którego należy Norwegia. Dyrektywa ta zabrania dyskryminacji ze względu na płeć przy zatrudnianiu nowego pracownika.
W Polsce pod względem liczby "kobiet-szefów" nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać, chociaż wiele pań uzna, że mogłoby być lepiej. Wśród kadry kierowniczej średniego szczebla jest aż 42 proc. Polek - co stawia nasz kraj w ścisłej europejskiej czołówce. Jednak wśród kadry kierowniczej wyższego szczebla kobiety stanowią 22 proc., a wśród najwyższego szczebla - jedynie 2 proc.
Kobiety w Polsce częściej natomiast podejmują działalność gospodarczą. Wśród właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw jest w Polsce 36 proc. kobiet (w Danii - 21 proc., w Szwecji i w Irlandii - 25 proc.).
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24