Już niedługo z procesu rekrutacyjnego znikną tradycyjne CV - wieszczy "The Guardian". Firmy poznały dużo lepszy sposób na to, żeby dowiedzieć się informacji o kandydacie. Tym czymś ma być śledzenie aktywności w internecie. Nie chodzi jednak tylko o portale społecznościowe, rekruterzy chcą bowiem pójść krok dalej i rejestrować każde kliknięcie myszką.
Pod lupą rekruterów znalazłyby się kliknięcia w mediach społecznościowych oraz przeglądarkach internetowych. To jednak nie koniec. Pomysł zakłada bowiem również rejestrację tego, co kandydat pisze nawet w SMS-ach.
"Każdy e-mail, wiadomość, rozmowa telefoniczna i kliknięcie myszą pozostawia sygnał cyfrowy. Te wzory mogą być niedrogo zbierane, dając wgląd w jaki sposób ludzie pracują i komunikują się ze sobą. Potencjalnie otwiera to drzwi do większej efektywności i innowacji w przedsiębiorstwach" - ocenia "The New York Times".
Jak to zrobić? Sprawa jest prosta, do śledzenia miałby posłużyć specjalny program, który byłby instalowany na urządzeniu kandydata. Specjaliści uważają, że nie będzie problemu ze zgodą kandydata, zwłaszcza jeżeli będzie zależało mu na pracy. Brak zgody już na samym początku może być dyskwalifikujący, bo może sugerować, że coś mamy do ukrycia.
Przyczyny
Zmiana w podejściu do rekrutacji wynika stąd, że firmy coraz częściej poszukują pracowników o szczególnych umiejętnościach lub predyspozycji do podejmowania konkretnych projektów. Aby zrozumieć ten aspekt, "The Guardian" wskazuje na przykład LinkedIn, serwisu społecznościowego specjalizującego się w kontaktach zawodowo-biznesowych.
Szef TalentBin Peter Kazanjy uważa, że czasami nie potrzeba nawet życiorysów.
- Kto kim jest i co robi jest stale zapisane na dysku twardym, aplikacji Evernote, koncie na box.net albo w chmurze w Dropboxie - mówi w rozmowie z "Business Insider Magazine".
Program "24 Godziny" od poniedziałku do piątku w TVN24 BiS.
Autor: red. / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock