Pracownicy Stoczni Gdynia mają dostać część wypłat do czwartku - poinformował rzecznik prasowy stoczni Janusz Wikowski. Robotnicy nadal protestują przed siedzibą zarządu zakładu. Sprawą zakładu zajęło się też Ministerstwo Skarbu Państwa.
Wikowski powiedział, że będzie to 80 proc. wynagrodzenia dla pracowników produkcyjnych. Pozostałe 20 proc. dostaną oni w przyszłym tygodniu, do 19 października. Rzecznik stoczni dodał, że pozostali pracownicy, czyli administracja, otrzymają 100 proc. swoich zaległych pensji w przyszłym tygodniu.
Sprawą stoczni zajęło się także Ministerstwo Skarbu Państwa i Agencja Rozwoju Przemysłu. W Agencji doszło do spotkania m.in. z prezesem Stoczni Gdynia. - Zarząd stoczni nie przedstawił żadnego konstruktywnego pomysłu na rozwiązanie obecnej sytuacji - powiedziała rzeczniczka Agencji Roma Sarzyńska.
Wcześniej związkowcy mówili, że część pieniędzy dostaną jeszcze dziś. - Członek Zarządu spółki, Arkadiusz Aszyk poinformował stoczniowców, że jeszcze dziś na ich konta zostanie przelanych po 1 350 złotych - powiedział szef Związku Zawodowego Stoczniowiec działającego w gdyńskim zakładzie Leszek Świętczak. Zdaniem Świętczaka, propozycja zarządu, aby w tym tygodniu wypłacić część pieniędzy jedynie robotnikom, to "próba skłócenia załogi.
We wtorek od rana kilkuset robotników protestowało przed siedzibą zarządu zakładu. Stoczniowcy nie podjęli pracy, domagając się wypłaty zaległych wynagrodzeń. Świętczak powiedział, że protestujący co prawda rozeszli się, ale - jak zaznaczył - wrócą przed budynek dyrekcji o godz. 12.00, by wysłuchać informacji z toczących się w Warszawie rozmów w sprawie stoczni. Dodał, że rozmowy prowadzi prezes stoczni Kazimierz Smoliński.
Zaznaczył, że przeciętne wynagrodzenie brutto pracowników zatrudnionych przy produkcji wynosi od 3 071 zł do 3 291 zł. - Są to jednak kwoty brutto i z dużą liczbą nadgodzin. Ci ludzie praktycznie nie wychodzą ze stoczni - zastrzegł.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES