Bankructwa banków i tracące na wartości waluty trzech krajów bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii to nie lokalny kryzys, ale początek fali mogącej zagrozić perspektywie ożywienia w innych państwach UE - ocenia wtorkowy "Financial Times". Brytyjski dziennik ostrzega przed "potężną ekonomiczną burzą z piorunami, gromadzącą się nad regionem".
W ubiegłym tygodniu na Litwie ogłoszono, iż w drugim kwartale tego roku gospodarka skurczyła się o 22,4 proc. w ujęciu rocznym. Podobne spadki spodziewane są na Łotwie i w Estonii, które jeszcze nie ogłosiły danych. Litwa za przykładem Łotwy może zwrócić się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Łotwa "w spirali upadku"
Rząd Łotwy, ratując finanse publiczne, zmniejszył płace w sektorze publicznym o 1/3 i obciął emerytury. MFW chce zmniejszenia budżetu o dalsze 10 proc. na jesieni. Co będzie, gdy Łotysze, którzy z początkiem roku masowo potracili pracę, po 9 miesiącach stracą prawo do zasiłków? Zima społecznego niezadowolenia? - pyta dziennik.
"Byłoby lepiej, gdyby rząd Łotwy mógł wykazać, że sprawy idą ku lepszemu, ale kraj sprawia wrażenie, jakby dostał się w spiralę upadku. Ceny mieszkań w Rydze, które niedawno kosztowały więcej niż w znacznie zamożniejszych miastach Europy Zachodniej, załamały się. Banki nie udzielają pożyczek. Ludzie tracą pracę, płace spadają, a rząd tnie wydatki" - pisze "Financial Times".
Na kłopoty dewaluacja?
Sposobem na poluzowanie presji byłaby dewaluacja lokalnych walut pobudzająca eksport. Państwa bałtyckie stosują sztywny parytet wymiany ich walut do euro. Rząd Łotwy obawia się, że dewaluacja łata oznaczałaby bankructwo ludności. 2/3 pożyczek udzielonych osobom prywatnym jest w euro.
Tymczasem cięcia płac i świadczeń - w ocenie dziennika - sprowadzają się do tego samego, co dewaluacja: "są alternatywną drogą do bankructwa".
Rządy Łotwy i Litwy nie chcą zarzucić sztywnego kursu wymiany ich walut do euro na rzecz kursu płynnego także z powodów politycznych. "Bałtowie obawiają się, że jeśli pójdą na dewaluację, to w europejskim klubie będą wyglądali na członków drugiej klasy, co jest niebezpieczną sytuacją dla państw, które jeszcze niedawno wchodziły w skład ZSRR" - wyjaśnia brytyjska gazeta.
"Obawy Brukseli z powodu niszczycielskich skutków dewaluacji (destabilizacja walut lokalnych, upadki banków, tzw. konkurencyjne dewaluacje w innych państwach UE - red.) są zupełnie zrozumiałe, ale zwolennicy utrzymania sztywnego parytetu, podbudowując wrażenie stabilności, stwarzają warunki do potężnej, ekonomicznej burzy z piorunami z końcem tego roku" - konkluduje "Financial Times".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24